środa, 15 lipca 2015

Rozdział 10: Przegrana sprawa



   Następnego dnia Lilia obudziła się w wyśmienitym humorze. Otworzyła oczy, wpatrzyła się w biały sufit i uśmiechnęła się do siebie. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Przeciągnęła się kilka razy na łóżku. Spojrzała przez okno i oceniła pogodę.
   Ciepło, słonecznie, w najbliższym czasie brak opadów, brak chmur na niebie, myślała i uśmiechnęła się po raz kolejny.
   Wreszcie spuściła na dół nogi, siadając. Bose stopy dotknęły mięciutkiego dywanu. Przetarła oczy. Wykrzywiła lekko twarz, próbując się w pełni rozbudzić i ze zdziwieniem spojrzała na starannie zaściełane łóżko Euralii.
   Wstała, wyprostowała do granic kręgosłup, próbując sięgnąć sufitu, co oczywiście było niemożliwe. Wybrała ubrania i wyciągnęła je z szafy, a potem powoli, włócząc nogami wyszła z pokoju. Skierowała w dół schodów spojrzenie, które wyrażało nic innego jak ,,Halo, gdzie wszyscy się podziali?” i poszła na górę do łazienki.
   Kilka, a nie kilkanaście minut później stała z powrotem przed swoim niepościelonym łóżkiem. Miała dzisiaj wyjątkową siłę do życia i mnóstwo energii. Uporała się z okropnie wymiętą pościelą i zeszła zjeść śniadanie.
   -Era! – krzyknęła, zbiegając ze schodów.
   Nie usłyszała żadnego odzewu.
Po przekroczeniu progu do kuchni dopadła do okna i skontrolowała sytuację.
   Gdzie ona się podziała?, pytała się w myślach.
   Jedząc pyszne śniadanie – płatki z mlekiem – myślami ciągle była przy dniu wczorajszym. W pewnym sensie nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć jak takie zdarzenia niczym z filmu znalazły się w jej życiu. Co to może znaczyć? Myślała też o dalszym sensie drążenia całej historii łańcuszków i stwierdziła, że nie ma mowy o poddaniu się. Zastanawiała się, gdzie dalej szukać, na czym to wszystko polega i jaki krok wykonać następny. Nie miała pojęcia, co teraz powinna zrobić, a jedyną deską ratunku w tej sytuacji była ,,Księga magicznych rzeczy’’. Uprzątnęła wszystko w pośpiechu i skoczyła na górę. Dorwała książkę i siadając na łóżku, wzięła głęboki wdech, kładąc ją sobie na kolanach. Wymówiła słowa wstępu i księga otworzyła na się na stronie teoretycznie idealnie pasującej do jej wymagań, ale niestety była ona cała biała z widniejącym jedynie na środku odnośnikiem do innej lektury o tytule ,,Księga stworzeń magicznych’’.
   Westchnęła i szybkim ruchem wepchnęła książkę pod łóżko, zamykając ją wcześniej niemal w locie z donośnym hukiem. Ruszyła szybkim krokiem do biblioteki. Odnalazła tom, jak się okazało również kopię schowaną pod podłogą, bo oryginał był nieobecny. Zerknęła przelotnie na kształt zamka i siadając ponownie na łóżku dopasowała w niego figurkę wilka. Książka otworzyła się wydając z siebie pomruk niezadowolonego zwierzęcia. Lila zmieszała się i poczuła, że serce zabiło jej mocniej. Powiedziała grzecznie czego szuka przełykając nieustannie nerwowo ślinę i szczęśliwa, że udało jej się osiągnąć to co chciała bez większych problemów, uśmiechnęła się, spoglądając na stronicę.
   Zaczęła czytać:
   -,,Pegaz – zwierzę mające wiele wspólnego z koniowatymi, żyjący i funkcjonujący jak one, wyróżnia się posiadaniem skrzydeł; nie ma zdolności magicznych. Nazwa tego zwierzęcia ma wiele znaczeń: źródło, studnia, piorun lub błyskawica.” – skończyła czytać. – Wiele informacji tutaj nie ma. Jakoś skąpo. – stwierdziła. – W jaki sposób mam powiązać to zwierzę z jakimkolwiek miejscem? – zamknęła z trzaskiem książkę i wsunęła ją pod łóżko.
   Oparła łokcie na kolanach i brodę na dłoniach. Przymknęła oczy. W jej głowie panowała zupełna pustka. Nie wpadła na nawet jeden pomysł. Nie potrafiła znaleźć nic kojarzącego się z pegazem.
   -Potrzebuję czasu, ale z tego co wiem to go nie mam. – wyszeptała cicho.
   Im dłużej myślała tym bardziej uświadamiała sobie beznadziejność sytuacji. Coraz częściej miała wątpliwości, co do ciągnięcia tej sprawy. Jedna jej część zapierała się przy szukaniu. Ciekawość, intryga, upór nie dawały jej możliwości porzucenia poszukiwań. Druga część stanowczo się buntowała. Odbierała, jak mniemała, coraz więcej bodźców nakłaniających ją do porzucenia tego rozdziału w życiu. Niepewność, strach, niedowierzanie sprawiło, że nie była w stanie się zdecydować na wybór jednej drogi. Stanęła na rozdrożu. Była w kropce. Nikt nie mógł jej teraz pomóc i w nikim nie miała oparcia, co było najgorszym z możliwych scenariuszy.
   -Może, że nie dosłownie najgorszym, ale jednym z gorszych… - szepnęła z początkowym zamiarem kontynuowania swojego wywodu, gdyby nie nagły trzask drzwi.
   Otworzyła szeroko oczy, czując zdezorientowanie i zauważyła na wprost siebie Euralię, którą całował Kapi. Skrzywiła się. To było bardzo krępujące. Czuła przeogromną chęć posiadania peleryny niewidki lub chociażby zdolności znikania.
   -Mnie tu nie było. – powiedziała zamykając oczy i wychodząc, a w tym momencie zadzwonił dzwonek.
   Zbiegła szybko po schodach i otworzyła drzwi. Stał w nich Jacek.
   Jej twarz rozpromienił uśmiech od ucha do ucha. To jego właśnie potrzebowała. Chwili relaksu, odpoczynku, ciepła i spokoju. Pragnęła oderwać się od teraźniejszości i odpłynąć w jego ramionach jak najdalej. Na koniec świata i jeszcze dalej.
   -Obiecałem, że wrócę. – uśmiechnął się i pocałował ją czule i delikatnie w czoło. Jego wargi musnęły jej skórę.
   To było za mało. Chciała więcej. Pragnęła tego z całych sił. Gdzie się podziała ta namiętność i porywczość? Gdzie ten polot?
   Wpuściła go do domu i zamknęła za nim drzwi, opierając się o nie plecami. Spojrzała w jego błękitne i głębokie jak morze oczy. Nie była pewna, czego tam szukała, ale z pewnością tego nie odnalazła. Opuściła rozczarowana wzrok i wbiła go w podłogę. Z czubka głowy zsunęły się kosmyki włosów, zakrywając jej twarz. Osunęła się lekko, wyginając swe ciało w łuk i zapierając się nogami kilkadziesiąt centymetrów od drzwi.
   -Jest tu mój brat? – zapytał chłopak.
   Lila otworzyła usta by coś powiedzieć, ale zanim to uczyniła, najpierw wskazała palcem na schody, potem odgarnęła włosy, zerknęła na Jacka i wyszeptała:
   -Z Euralią. Nie przeszkadzajmy im.
   Jacek zbliżył się do niej powoli. Przejechał dyskretnie zębami po dolnej wardze. Położył jej dłonie na barkach. Uśmiechnął się.
   Wyprostowała się.
   Odgarnął jej włosy z szyi. Schylił się i zaczął ją całować w szyję. Był taki subtelny, finezyjny, pełen ciepła i miłości.
   Przechyliła lekko głowę na prawo. Oplotła rękoma jego głowę, opierając przedramiona na jego barkach. Oderwała się od drzwi.
   Zbliżyli się.
   Chłopak zjechał powoli, łagodnie do jej obojczyka. Rozpiął kilka guzików jej koszuli i objął ją gwałtownie.
Zamknęła oczy. Na to czekała. Oddała się mu całkowicie. Zaczął się liczyć tylko ten moment. Przestała dbać o wszystko. Uśmiechnęła się i wypuściła powoli powietrze.
   Zależy mu jeszcze, pomyślała. Kocha mnie. Wszystko wraca do normy. Mój wspaniały.
   -Aniele! – wyszeptała.
   Poczuła na skórze jak wypuszcza powietrze i chichocze cicho. Potem usłyszała bicie jego serca. Najwspanialsza rzecz jakiej można doświadczyć. Udzielił się jej ten spokojny rytm i stanowczość. Była obracana w jego ramionach jak lalka. Pozwalała na to. Czuła jego dłonie na plecach i silny uścisk nie pozwalający jej się oddalić. Ciepłe wydychane przez niego powietrze otuliło jej ciało jak obłok. Jego włosy połaskotały jej lewe ramię.
   Usłyszała z góry jakąś spokojną muzykę.
   Jego ciało zaczęło podążać w jej rytm. Pociągnął za sobą dziewczynę i tak zaczęli się kręcić po przedsionku a ich nogi niemalże nie dotykały ziemi. Robili to z delikatnością, lekkością i uniesieniem.
   Usłyszała pukanie do drzwi. Wzdrygnęła się. Jacek nie przestawał.
   -Zaczekaj. – szepnęła mu do ucha.
   Odepchnęła od siebie nieustępliwego chłopaka. Szybko zapięła guziki i ułożyła w kilka sekund włosy, po czym otworzyła drzwi. Uśmiechnęła się trochę nieszczerze.
   To był listonosz. Przyniósł paczkę do Euralii.
   Zawołała ją z góry.
   Dziewczyna zbiegła w tempie błyskawicy.
Co to takiego ważnego?, pomyślała Lila, ale nie dowiedziała się.
   Jej siostra zabrała przesyłkę i wbiegła z powrotem na górę.
   Lila podziękowała za Euralię listonoszowi i pożegnała go. Zatrzasnęła drzwi.
   Jacek wyłonił się z kuchni.
   -Widziałeś to? – zapytała z niedowierzaniem, wskazując palcem na schody.
   -Śpieszyło jej się. – zauważył i puścił jej oczko.
   Zaśmiała się dyskretnie.
   -Może przejażdżka motorem? – zaproponował.
   -Pewnie. – odparła Lila, chwyciła go mocno za rękę i wyszli na podwórze.
   Nie poinformowała siostry. Zostawiła to w spokoju. Postanowiła się nie wtrącać. Nie chciała nic wiedzieć, ani mieć z tym coś wspólnego.
   Chłopak z gracją założył czarny, stylowy kask, a potem pomógł Lili.
   Siedząc już wygodnie na motorze, Lila oplotła jego ciało rękoma, zamykając je w silnym objęciu.
   Jacek zacisnął schowane w rękawicach dłonie na kierownicy i odpalił.
   Przyległa do jego pleców i cmoknęła go w kark. Zauważyła w lusterku jego uśmiech. Przykleiła policzek do jego łopatki i tak już pozostała.
   Ruszyli powoli, nabierając z chwili na chwilę rozpędu. Wiatr rozwiał jej nie w całości schowane pod kaskiem włosy. Warkot silnika zagłuszył nawet szum gniewnego i nieziemsko głośnego morza.
   Jechali w dół urwiska do centrum miasteczka Wenetan. Było to stosunkowo niewielkie miasto i sporo zacofane w czasie. Mieszkańcy nie znali tam nowoczesnych technologii: internetu, telefonów komórkowych. Żyli własnym, spokojnym i beztroskim życiem. To miejsce niewątpliwie kojarzyło się z Arkadią. Samochody spotykało się sporadycznie. Po ulicach jeździły jedynie karetki wzywane od czasu do czasu. Ludzie używali rowerów, ale głównie chodzili na pieszo.
   Lila przyjechała tutaj z dużego miasta, z Heatseable. Na początku była wyrzutkiem. Ona i jej siostra miały skuter, laptopa, kilka nowych gadżetów. Nie były tutaj przyjaźnie witane. Ewidentnie nie pasowały do towarzystwa.
   Jacek i Kacper to synowie jednej z najbogatszych rodzin w mieście. Zaopiekowali się bliźniaczkami. Od razu coś między nimi zaiskrzyło. Dwie siostry i dwóch braci spotkali się w jednym małym miasteczku, gdzie wszystkie drogi prowadzą do centrum i gdzie każdy znam każdego. Coś było na rzeczy. Coś było w powietrzu. Wszystko było odgórnie zaplanowane. Takie, bynajmniej, odnosiło się wrażenie.
   W centrum miasta znajdowała się studnia. Właśnie stamtąd odchodziły drogi we wszystkich kierunkach.
   W mieście znajdowała się piekarnia, kuźnia, biblioteka, bank, szkoła, kościół, fryzjer latarnia, kilka domów rybaków, ratusz, szpital, apteka i kilkanaście kamieniczek oraz jedyna i niepowtarzalna Willa na urwisku Setar.
   Lila zerknęła na zdradliwe morze. Wyglądało na zupełny raj na ziemi, a zginęło w nim już tylu rybaków. Wszystko przez to, że zatoka była otoczona wysokim i niebezpiecznym klifem. W tym małym kawałku ogromnego oceanu występowało tak wiele płycizn i tworzyło się tyle wirów, że tylko ci najbardziej doświadczeni potrafili dać sobie radę. Nawet najstarsi twierdzili, że za każdym razem kiedy wydaje się, że już widzieli wszystko ta woda wymyśla kolejne pułapki. Jest jak żywe zwierze, złapane, nieujarzmione i zamknięte w zatoce niczym w klatce.
   W centrum miasta był okrągły Plac Rekela wyłożony brukiem i otoczony starymi, ale wciąż w dobrym stanie kamienicami. Na wprost znajdował się ratusz z wysoką wieżą, na której błyszczał duży, srebrno-złoty zegar. Po lewo był Kościół również z wieżą, ale była ona nieco mniejsza od tej ratuszowej. Od tego miejsca odchodziło 7 dróg. Po środku znajdowała się zabytkowa, kwadratowa studnia ze słomianym daszkiem. Zazwyczaj plac ten był zastawiony różnorodnymi straganami, ale dziś była niedziela, czyli jedyny dzień, w którym nie ma targu. Sobota jest natomiast tym, w którym występuje zwiększony ruch i tłok jak na dworcu kolejowym.
   Dojechali jak najbliżej studni.
   Chłopak wyłączył motor.
   Warkot ustał. Zapadła głucha cisza przerywana krzykami latających po niebie mew. Gdzieś pod kamieniczkami spacerowała para starszych ludzi. Po drugiej stronie szła pani z psem na smyczy. Była bardzo odświętnie ubrana: marynarka, białe rękawiczki, szpilki i czarny kapelusz na głowie z dużym rondem.
   W kościele zabiły dzwony, przypominając o zbliżającej się mszy. Z kamieniczek powychodzili starsi ludzie i nieliczni młodzi. Zaczęli pędzić na złamanie karku do kościoła, co było z jednej strony uzasadnione, ale z drugiej wręcz śmieszne.
   Kościółek był w istocie mały i mógł pomieścić niewielką liczbę osób, jednakże niewielu do niego chodziło. Nie było powodu aby tak się śpieszyć i zajmować miejsca, bo ich tak naprawdę było pod dostatkiem.
   Lila zdjęła kask, spod którego wylała się fala długich włosów. Podeszła do studni i oparła się o jej ściankę.
   -Chłodno dziś prawda? – powiedziała.
   Ubrana była jednak nie za ciepło. Miała niebiesko-białą koszulę w drobniutką kratkę, szczupłe jeansy – rurki oraz szare trampki.
   -Prawda. – potwierdził Jacek.
   On natomiast miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę, takiego samego koloru spodnie i białe adidasy.
   -Jesteś dziś wyjątkowo rozmowny. – zauważyła Lila i spuściła  wzrok.
   -Myślę. – odparł Jacek i zbliżył się powoli.
   -Umawiasz się ze mną żeby myśleć?! – zdenerwowała się i wyciągnęła ręce w przód aby go zatrzymać na wyznaczoną odległość. -Więc, nad czym tak myślisz? – zapytała i załapała go za rękę.
   -Mam parę problemów. – stwierdził.
   Pociągnęła go do siebie i zarzuciła mu na szyje ręce.
   -Istotnych w tym momencie tak bardzo? – uśmiechnęła się.
   Objął ją w pasie i wyszeptał do ucha:
   -W tym momencie niewiele oprócz ciebie jest ważne.
Pocałowała go namiętnie, ale niemal natychmiast wyczuła jakiś opór. Przestała zdezorientowana. Odsunęła go od siebie lekkim ruchem. Spuściła głowę i wzięła głęboki wdech. Zauważyła na ściance studni dziwną złotą linię. Zaintrygowało ją to.
   Jacek zerknął na swoje spodnie.
   -Jasna… – krzyknął
   Wzdrygnęła się i spojrzała na niego z wyrzutem.
   Widać było jak wstrzymuje cisnący mu się na usta potok niecenzuralnych słów. Zrobił niewinną minę i bezskutecznie próbował zetrzeć plamę ze spodni. – Moje nowe spodnie od wujka z Heatseable! Jasny gwint! – rzucił na nią jeszcze raz wzrokiem, a ona ani drgnęła i nie zmieniła też swojego rozzłoszczonego wyrazu twarzy. – Przepraszam cię, Lila, ale ja jadę do domu.
   -Że co? – rozczarowała się jego zachowaniem. – Twoje spodnie są ważniejsze ode mnie! – wściekła się. – Fajnie wiedzieć! – krzyczała głośno.
   Spróbował ją delikatnie uciszyć, ale to dało przeciwny rezultat. Umknął od jej piorunującego wzroku.
   -Rób, co chcesz! Mów co chcesz!  – rzucił Jacek i zaczął zakładać kask. –  Moje nowiutkie spodnie! Kosztowały majątek! – wyżalił się do siebie. - Kocham cię! – dodał jeszcze wsiadając na motor i odjechał.
   Ale egoista, pomyślała Lila i nie mogła wyzbyć się opanowującego ją zdumienia i zdębienia. Z kim ja się zadaję? Czy lokuję swoje uczucia i nadzieje w dobrym człowieku? Boże daj mi siłę!
   Patrzyła tępo jak znika za rogiem kamienicy. Zacisnęła ze złości dłonie i poczuła jak napływają do jej oczu łzy. Rozejrzała się zdenerwowana i otarła szybkim ruchem dłoni spływające po policzkach łzy.
   Nie traciła już więcej czasu. Zaczęła ścierać ścianę starej studni. Odrzuciła wszystkie dręczące jej myśli. Wyciszyła się i uspokoiła oddech. Odnalazła cierpliwość. Po kilku minutach wytarła wszystko. Ukazały się złote kontury błyskawicy.
Oczyściła brudne, osmolone dłonie o spodnie. Zerknęła na nie później. Skrzywiła się na myśl o tym jak ciężko będzie je doprać.
   Jasne, zrozumiała nagle. Studnia to źródło wody, a błyskawica, piorun upewnia mnie jeszcze w tych przekonaniach. Wszystko wiąże się z pegazem. Właściwie to ze znaczeniem tego słowa. Tylko gdzie to może być ukryte? Może jakaś podpowiedź?
   Zaczęła się emocjonować. Od środka rozpierała ciekawość. Jednocześnie była niepewna.
   Zerknęła w głąb studni, znajdując jedynie chłód. Jej postać odbiła się niewyraźnie w ciemnej wodzie. Oparła lekko ręce o murek. Wzięła głęboki wdech, znajdując spokój i ukojenie.
   Ściany wewnętrzne zaszły zieloną, lepką mazią. Woda nie nadawała się już do picia.
   Nagle poślizgnęła się. Dłonie zsunęły się ze śliskiej krawędzi. Przepełniona ostatkiem nadziei próbowała jeszcze złapać się czegokolwiek, ale było już za późno. Leciała w dół. Pochłonął ją półmrok. Powiało chłodem. Machała rękoma i nogami szukając jakiejś deski ratunku. Otarła ostro łokieć. Wpadła do wody, tracąc oddech. Rana zaczęła niemiłosiernie piec. Przeszył ją dreszcz po nagłej zmianie temperatury otoczenia. Chciała krzyknąć. Zapomniała o wodzie. Straciła całe powietrze. Zachłysnęła się. Widziała jak granica woda-powietrze oddala się. Mimo wykonywania licznych ruchów nie potrafiła się przesunąć w górę. Jej ciało drętwiało. Oczy piekły. Zebrała w sobie ostatnie siły i wykonała gwałtowny i skuteczny ruch.
   -Pomocy! – zaczęła krzyczeć, łapiąc oddech, ale nikt jej nie słyszał. – Pomocy! – spróbowała jeszcze raz i po raz kolejny słyszała tylko wiatr wiejący na zewnątrz.
   Woda była lodowata, a Lila z trudem utrzymywała się na powierzchni.
   Serce biło jak młotem. Ciało odmawiało współpracy. Brakowało jej oddechu. Zderzyła się ze świadomością, że nie daje rady. Poczuła bliskość śmierci. Była bezradna.
   Głowa znów zanurzyła się w wodzie. Spanikowana szybkimi ruchami uniosła się i złapała oddech.
   -Pomocy! –spróbowała jeszcze raz, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów.
   Dała za wygraną. Rozluźniła mięśnie. Stała się taka ciężka. Nabrała najwięcej powietrza jak potrafiła. Zaczęła się osuwać w dół. Było coraz ciemniej i zimniej.
   Śmierć. Co czuje się gdy się umiera? Odpowiedzi na to pytanie szukają wszyscy i nikt jeszcze jej nie znalazł. Ona zaraz tego doświadczy. Przegrała sprawę, życie, rodzinę i wszystko co kochała. Przegrała ze sobą. Czy było warto? Nie było. Po prostu nie potrafiła przestać we właściwym momencie.
 -----------------------------------------------------
   Hej wszystkim! Może nie ma już z czytelników tego bloga nikogo. Wiem, że bardzo go zaniedbałam, was zaniedbałam. Widzę cały czas sens w tworzeniu tego co tworzę. Cały czas piszę, ale brak czasu. Tak, każdy tłumaczy się brakiem czasu, a wszyscy dobrze wiedzą, że są granice cierpliwości i wytrwałości w oczekiwaniu na następny post. Mam nadzieję, że wam się podobało to co stworzyłam. Następnym razem nie będę obiecywać, że coś wstawię, bo na prawdę nie mam pojęcia kiedy to zrobię. Czas płynie i nie stoimy w miejscu. Pozdrawiam i czekam na opinie <3

8 komentarzy:

  1. Może i długo Czekałam na ten rozdział ale opłacało się..... Pozdrawiam ,weny i czasu życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam ten komentarz i gęba sama mi się uśmiechała. Dziękuję bardzo ;)

      Usuń
  2. Okej no więc .. Jacek .. Na początku rozdziału uważałam ,że nie jest najgorszy i można powiedzieć ,że w pewnym stopniu go polubiłam , ale w momencie kiedy odjechał na motorze bo jego spodnie się pobrudziły <"biedaczek"> stwierdziłam ,że go nie lubię :D
    Czekam na nexta , życzę weny i pozdrawiam :3
    Tay

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Każda postać jest tworzona przeze mnie i Jacek jest najbardziej sporną w moim wnętrzu. Szczerze to trochę dużo go ,,testuje" i przekształcam jednocześnie kształtując. Dziękuję za miłe słowa <3

      Usuń
  3. Ten rozdział był dla mnie dość drętwy. Za dużo krótkich zdań, oderwanych od siebie...
    Ostatni fragment dość dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zacznę zwracać na to uwagę przy pisaniu kolejnych rozdziałów :)
      Nie można popadać w samozachwyt ^^

      Usuń
  4. Niesamowite opowiadanie.
    Czytałam je w nocy, bo nie mogłam przestać.
    Jest świetne!
    Mam nadzieję, że napiszesz więcej, bo długo nie pisałaś, chociaż widzę, że zazwyczaj tak było.
    A więc czekam. ^^
    Hem.. Sama chciałam założyć bloga, ale mam wrażenie, że moje opowiadania się nikomu nie spodobają, że jestem za młoda i, że zbyt szybko tracę wenę.
    Nie ważne.
    Pozdrawiam i czekam. ♥

    ~ Adain

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Dziękuję za tak miły komentarz. Piszę ostatnio rzadziej, bo cierpię na brak czasu, ale piszę :)
      Myślę, że powinnaś spróbować, bo ja też miałam obawy i nadal mam :D

      Usuń

Proszę wszystkich czytelników (bo mam nadzieję, że jacyś są) o komentowanie. Dajcie mi znać co poprawić Dajcie sygnał, że jesteście. Każdy komentarz daje mi motywację do dalszego działania. Dzięki wam nie zniechęcam się. Dziękuję, że jesteście :)