Następnego dnia Lilia obudziła się w
wyśmienitym humorze. Otworzyła oczy, wpatrzyła się w biały sufit i uśmiechnęła
się do siebie. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Przeciągnęła się kilka razy na
łóżku. Spojrzała przez okno i oceniła pogodę.
Ciepło, słonecznie, w najbliższym czasie
brak opadów, brak chmur na niebie, myślała i uśmiechnęła się po raz kolejny.
Wreszcie spuściła na dół nogi, siadając.
Bose stopy dotknęły mięciutkiego dywanu. Przetarła oczy. Wykrzywiła lekko twarz,
próbując się w pełni rozbudzić i ze zdziwieniem spojrzała na starannie
zaściełane łóżko Euralii.
Wstała, wyprostowała do granic kręgosłup,
próbując sięgnąć sufitu, co oczywiście było niemożliwe. Wybrała ubrania i
wyciągnęła je z szafy, a potem powoli, włócząc nogami wyszła z pokoju. Skierowała
w dół schodów spojrzenie, które wyrażało nic innego jak ,,Halo, gdzie wszyscy
się podziali?” i poszła na górę do łazienki.
Kilka, a nie kilkanaście minut później stała
z powrotem przed swoim niepościelonym łóżkiem. Miała dzisiaj wyjątkową siłę do
życia i mnóstwo energii. Uporała się z okropnie wymiętą pościelą i zeszła zjeść
śniadanie.
-Era! – krzyknęła, zbiegając ze schodów.
Nie usłyszała żadnego odzewu.
Po przekroczeniu progu do
kuchni dopadła do okna i skontrolowała sytuację.
Gdzie ona się podziała?, pytała się w
myślach.
Jedząc pyszne śniadanie – płatki z mlekiem –
myślami ciągle była przy dniu wczorajszym. W pewnym sensie nie mogła uwierzyć w
to co się dzieje. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć jak takie zdarzenia niczym z
filmu znalazły się w jej życiu. Co to może znaczyć? Myślała też o dalszym
sensie drążenia całej historii łańcuszków i stwierdziła, że nie ma mowy o
poddaniu się. Zastanawiała się, gdzie dalej szukać, na czym to wszystko polega
i jaki krok wykonać następny. Nie miała pojęcia, co teraz powinna zrobić, a
jedyną deską ratunku w tej sytuacji była ,,Księga magicznych rzeczy’’.
Uprzątnęła wszystko w pośpiechu i skoczyła na górę. Dorwała książkę i siadając
na łóżku, wzięła głęboki wdech, kładąc ją sobie na kolanach. Wymówiła słowa
wstępu i księga otworzyła na się na stronie teoretycznie idealnie pasującej do
jej wymagań, ale niestety była ona cała biała z widniejącym jedynie na środku
odnośnikiem do innej lektury o tytule ,,Księga stworzeń magicznych’’.
Westchnęła i szybkim ruchem wepchnęła
książkę pod łóżko, zamykając ją wcześniej niemal w locie z donośnym hukiem.
Ruszyła szybkim krokiem do biblioteki. Odnalazła tom, jak się okazało również
kopię schowaną pod podłogą, bo oryginał był nieobecny. Zerknęła przelotnie na
kształt zamka i siadając ponownie na łóżku dopasowała w niego figurkę wilka.
Książka otworzyła się wydając z siebie pomruk niezadowolonego zwierzęcia. Lila
zmieszała się i poczuła, że serce zabiło jej mocniej. Powiedziała grzecznie
czego szuka przełykając nieustannie nerwowo ślinę i szczęśliwa, że udało jej
się osiągnąć to co chciała bez większych problemów, uśmiechnęła się,
spoglądając na stronicę.
Zaczęła czytać:
-,,Pegaz – zwierzę mające wiele wspólnego z
koniowatymi, żyjący i funkcjonujący jak one, wyróżnia się posiadaniem skrzydeł;
nie ma zdolności magicznych. Nazwa tego zwierzęcia ma wiele znaczeń: źródło,
studnia, piorun lub błyskawica.” – skończyła czytać. – Wiele informacji tutaj
nie ma. Jakoś skąpo. – stwierdziła. – W jaki sposób mam powiązać to zwierzę z
jakimkolwiek miejscem? – zamknęła z trzaskiem książkę i wsunęła ją pod łóżko.
Oparła łokcie na kolanach i brodę na
dłoniach. Przymknęła oczy. W jej głowie panowała zupełna pustka. Nie wpadła na
nawet jeden pomysł. Nie potrafiła znaleźć nic kojarzącego się z pegazem.
-Potrzebuję czasu, ale z tego co wiem to go
nie mam. – wyszeptała cicho.
Im dłużej myślała tym bardziej uświadamiała
sobie beznadziejność sytuacji. Coraz częściej miała wątpliwości, co do
ciągnięcia tej sprawy. Jedna jej część zapierała się przy szukaniu. Ciekawość,
intryga, upór nie dawały jej możliwości porzucenia poszukiwań. Druga część
stanowczo się buntowała. Odbierała, jak mniemała, coraz więcej bodźców
nakłaniających ją do porzucenia tego rozdziału w życiu. Niepewność, strach,
niedowierzanie sprawiło, że nie była w stanie się zdecydować na wybór jednej
drogi. Stanęła na rozdrożu. Była w kropce. Nikt nie mógł jej teraz pomóc i w
nikim nie miała oparcia, co było najgorszym z możliwych scenariuszy.
-Może, że nie dosłownie najgorszym, ale
jednym z gorszych… - szepnęła z początkowym zamiarem kontynuowania swojego
wywodu, gdyby nie nagły trzask drzwi.
Otworzyła szeroko oczy, czując
zdezorientowanie i zauważyła na wprost siebie Euralię, którą całował Kapi. Skrzywiła
się. To było bardzo krępujące. Czuła przeogromną chęć posiadania peleryny
niewidki lub chociażby zdolności znikania.
-Mnie tu nie było. – powiedziała zamykając
oczy i wychodząc, a w tym momencie zadzwonił dzwonek.
Zbiegła szybko po schodach i otworzyła drzwi.
Stał w nich Jacek.
Jej twarz rozpromienił uśmiech od ucha do
ucha. To jego właśnie potrzebowała. Chwili relaksu, odpoczynku, ciepła i
spokoju. Pragnęła oderwać się od teraźniejszości i odpłynąć w jego ramionach
jak najdalej. Na koniec świata i jeszcze dalej.
-Obiecałem, że wrócę. – uśmiechnął się i
pocałował ją czule i delikatnie w czoło. Jego wargi musnęły jej skórę.
To było za mało. Chciała więcej. Pragnęła
tego z całych sił. Gdzie się podziała ta namiętność i porywczość? Gdzie ten
polot?
Wpuściła go do domu i zamknęła za nim drzwi,
opierając się o nie plecami. Spojrzała w jego błękitne i głębokie jak morze
oczy. Nie była pewna, czego tam szukała, ale z pewnością tego nie odnalazła.
Opuściła rozczarowana wzrok i wbiła go w podłogę. Z czubka głowy zsunęły się
kosmyki włosów, zakrywając jej twarz. Osunęła się lekko, wyginając swe ciało w
łuk i zapierając się nogami kilkadziesiąt centymetrów od drzwi.
-Jest tu mój brat? – zapytał chłopak.
Lila otworzyła usta by coś powiedzieć, ale
zanim to uczyniła, najpierw wskazała palcem na schody, potem odgarnęła włosy,
zerknęła na Jacka i wyszeptała:
-Z Euralią. Nie przeszkadzajmy im.
Jacek zbliżył się do niej powoli. Przejechał
dyskretnie zębami po dolnej wardze. Położył jej dłonie na barkach. Uśmiechnął
się.
Wyprostowała się.
Odgarnął jej włosy z szyi. Schylił się i
zaczął ją całować w szyję. Był taki subtelny, finezyjny, pełen ciepła i
miłości.
Przechyliła lekko głowę na prawo. Oplotła
rękoma jego głowę, opierając przedramiona na jego barkach. Oderwała się od
drzwi.
Zbliżyli się.
Chłopak zjechał powoli, łagodnie do jej
obojczyka. Rozpiął kilka guzików jej koszuli i objął ją gwałtownie.
Zamknęła oczy. Na to czekała.
Oddała się mu całkowicie. Zaczął się liczyć tylko ten moment. Przestała dbać o
wszystko. Uśmiechnęła się i wypuściła powoli powietrze.
Zależy
mu jeszcze, pomyślała. Kocha mnie. Wszystko wraca do normy. Mój wspaniały.
-Aniele! – wyszeptała.
Poczuła na skórze jak wypuszcza powietrze i
chichocze cicho. Potem usłyszała bicie jego serca. Najwspanialsza rzecz jakiej
można doświadczyć. Udzielił się jej ten spokojny rytm i stanowczość. Była
obracana w jego ramionach jak lalka. Pozwalała na to. Czuła jego dłonie na
plecach i silny uścisk nie pozwalający jej się oddalić. Ciepłe wydychane przez
niego powietrze otuliło jej ciało jak obłok. Jego włosy połaskotały jej lewe
ramię.
Usłyszała z góry jakąś spokojną muzykę.
Jego ciało zaczęło podążać w jej rytm.
Pociągnął za sobą dziewczynę i tak zaczęli się kręcić po przedsionku a ich nogi
niemalże nie dotykały ziemi. Robili to z delikatnością, lekkością i
uniesieniem.
Usłyszała pukanie do drzwi. Wzdrygnęła się.
Jacek nie przestawał.
-Zaczekaj. – szepnęła mu do ucha.
Odepchnęła od siebie nieustępliwego
chłopaka. Szybko zapięła guziki i ułożyła w kilka sekund włosy, po czym
otworzyła drzwi. Uśmiechnęła się trochę nieszczerze.
To był listonosz. Przyniósł paczkę do
Euralii.
Zawołała ją z góry.
Dziewczyna zbiegła w tempie błyskawicy.
Co to takiego ważnego?,
pomyślała Lila, ale nie dowiedziała się.
Jej siostra zabrała przesyłkę i wbiegła z
powrotem na górę.
Lila podziękowała za Euralię listonoszowi i
pożegnała go. Zatrzasnęła drzwi.
Jacek wyłonił się z kuchni.
-Widziałeś to? – zapytała z niedowierzaniem,
wskazując palcem na schody.
-Śpieszyło jej się. – zauważył i puścił jej
oczko.
Zaśmiała się dyskretnie.
-Może przejażdżka motorem? – zaproponował.
-Pewnie. – odparła Lila, chwyciła go mocno
za rękę i wyszli na podwórze.
Nie poinformowała siostry. Zostawiła to w
spokoju. Postanowiła się nie wtrącać. Nie chciała nic wiedzieć, ani mieć z tym
coś wspólnego.
Chłopak z gracją założył czarny, stylowy
kask, a potem pomógł Lili.
Siedząc już wygodnie na motorze, Lila
oplotła jego ciało rękoma, zamykając je w silnym objęciu.
Jacek zacisnął schowane w rękawicach dłonie
na kierownicy i odpalił.
Przyległa do jego pleców i cmoknęła go w
kark. Zauważyła w lusterku jego uśmiech. Przykleiła policzek do jego łopatki i
tak już pozostała.
Ruszyli powoli, nabierając z chwili na
chwilę rozpędu. Wiatr rozwiał jej nie w całości schowane pod kaskiem włosy.
Warkot silnika zagłuszył nawet szum gniewnego i nieziemsko głośnego morza.
Jechali w dół urwiska do centrum miasteczka Wenetan.
Było to stosunkowo niewielkie miasto i sporo zacofane w czasie. Mieszkańcy nie
znali tam nowoczesnych technologii: internetu, telefonów komórkowych. Żyli
własnym, spokojnym i beztroskim życiem. To miejsce niewątpliwie kojarzyło się z
Arkadią. Samochody spotykało się sporadycznie. Po ulicach jeździły jedynie
karetki wzywane od czasu do czasu. Ludzie używali rowerów, ale głównie chodzili
na pieszo.
Lila przyjechała tutaj z dużego miasta, z
Heatseable. Na początku była wyrzutkiem. Ona i jej siostra miały skuter,
laptopa, kilka nowych gadżetów. Nie były tutaj przyjaźnie witane. Ewidentnie
nie pasowały do towarzystwa.
Jacek i Kacper to synowie jednej z
najbogatszych rodzin w mieście. Zaopiekowali się bliźniaczkami. Od razu coś
między nimi zaiskrzyło. Dwie siostry i dwóch braci spotkali się w jednym małym
miasteczku, gdzie wszystkie drogi prowadzą do centrum i gdzie każdy znam
każdego. Coś było na rzeczy. Coś było w powietrzu. Wszystko było odgórnie
zaplanowane. Takie, bynajmniej, odnosiło się wrażenie.
W centrum miasta znajdowała się studnia. Właśnie
stamtąd odchodziły drogi we wszystkich kierunkach.
W mieście znajdowała się piekarnia, kuźnia,
biblioteka, bank, szkoła, kościół, fryzjer latarnia, kilka domów rybaków,
ratusz, szpital, apteka i kilkanaście kamieniczek oraz jedyna i niepowtarzalna
Willa na urwisku Setar.
Lila zerknęła na zdradliwe morze. Wyglądało
na zupełny raj na ziemi, a zginęło w nim już tylu rybaków. Wszystko przez to,
że zatoka była otoczona wysokim i niebezpiecznym klifem. W tym małym kawałku
ogromnego oceanu występowało tak wiele płycizn i tworzyło się tyle wirów, że
tylko ci najbardziej doświadczeni potrafili dać sobie radę. Nawet najstarsi
twierdzili, że za każdym razem kiedy wydaje się, że już widzieli wszystko ta
woda wymyśla kolejne pułapki. Jest jak żywe zwierze, złapane, nieujarzmione i
zamknięte w zatoce niczym w klatce.
W centrum miasta był okrągły Plac Rekela wyłożony
brukiem i otoczony starymi, ale wciąż w dobrym stanie kamienicami. Na wprost
znajdował się ratusz z wysoką wieżą, na której błyszczał duży, srebrno-złoty
zegar. Po lewo był Kościół również z wieżą, ale była ona nieco mniejsza od tej
ratuszowej. Od tego miejsca odchodziło 7 dróg. Po środku znajdowała się
zabytkowa, kwadratowa studnia ze słomianym daszkiem. Zazwyczaj plac ten był
zastawiony różnorodnymi straganami, ale dziś była niedziela, czyli jedyny
dzień, w którym nie ma targu. Sobota jest natomiast tym, w którym występuje
zwiększony ruch i tłok jak na dworcu kolejowym.
Dojechali jak najbliżej studni.
Chłopak wyłączył motor.
Warkot ustał. Zapadła głucha cisza
przerywana krzykami latających po niebie mew. Gdzieś pod kamieniczkami
spacerowała para starszych ludzi. Po drugiej stronie szła pani z psem na
smyczy. Była bardzo odświętnie ubrana: marynarka, białe rękawiczki, szpilki i
czarny kapelusz na głowie z dużym rondem.
W kościele zabiły dzwony, przypominając o
zbliżającej się mszy. Z kamieniczek powychodzili starsi ludzie i nieliczni
młodzi. Zaczęli pędzić na złamanie karku do kościoła, co było z jednej strony
uzasadnione, ale z drugiej wręcz śmieszne.
Kościółek był w istocie mały i mógł
pomieścić niewielką liczbę osób, jednakże niewielu do niego chodziło. Nie było
powodu aby tak się śpieszyć i zajmować miejsca, bo ich tak naprawdę było pod
dostatkiem.
Lila zdjęła kask, spod którego wylała się
fala długich włosów. Podeszła do studni i oparła się o jej ściankę.
-Chłodno dziś prawda? – powiedziała.
Ubrana była jednak nie za ciepło. Miała
niebiesko-białą koszulę w drobniutką kratkę, szczupłe jeansy – rurki oraz szare
trampki.
-Prawda. – potwierdził Jacek.
On natomiast miał na sobie czarną, skórzaną
kurtkę, takiego samego koloru spodnie i białe adidasy.
-Jesteś dziś wyjątkowo rozmowny. – zauważyła
Lila i spuściła wzrok.
-Myślę. – odparł Jacek i zbliżył się powoli.
-Umawiasz się ze mną żeby myśleć?! –
zdenerwowała się i wyciągnęła ręce w przód aby go zatrzymać na wyznaczoną
odległość. -Więc, nad czym tak myślisz? – zapytała i załapała go za rękę.
-Mam parę problemów. – stwierdził.
Pociągnęła go do siebie i zarzuciła mu na
szyje ręce.
-Istotnych w tym momencie tak bardzo? –
uśmiechnęła się.
Objął ją w pasie i wyszeptał do ucha:
-W tym momencie niewiele oprócz ciebie jest
ważne.
Pocałowała go namiętnie, ale
niemal natychmiast wyczuła jakiś opór. Przestała zdezorientowana. Odsunęła go
od siebie lekkim ruchem. Spuściła głowę i wzięła głęboki wdech. Zauważyła na
ściance studni dziwną złotą linię. Zaintrygowało ją to.
Jacek zerknął na swoje spodnie.
-Jasna… – krzyknął
Wzdrygnęła się i spojrzała na niego z
wyrzutem.
Widać
było jak wstrzymuje cisnący mu się na usta potok niecenzuralnych słów. Zrobił
niewinną minę i bezskutecznie próbował zetrzeć plamę ze spodni. – Moje nowe
spodnie od wujka z Heatseable! Jasny gwint! – rzucił na nią jeszcze raz
wzrokiem, a ona ani drgnęła i nie zmieniła też swojego rozzłoszczonego wyrazu
twarzy. – Przepraszam cię, Lila, ale ja jadę do domu.
-Że co? – rozczarowała się jego zachowaniem.
– Twoje spodnie są ważniejsze ode mnie! – wściekła się. – Fajnie wiedzieć! –
krzyczała głośno.
Spróbował ją delikatnie uciszyć, ale to dało
przeciwny rezultat. Umknął od jej piorunującego wzroku.
-Rób, co chcesz! Mów co chcesz! – rzucił Jacek i zaczął zakładać kask. – Moje nowiutkie spodnie! Kosztowały majątek! –
wyżalił się do siebie. - Kocham cię! – dodał jeszcze wsiadając na motor i
odjechał.
Ale egoista, pomyślała Lila i nie mogła
wyzbyć się opanowującego ją zdumienia i zdębienia. Z kim ja się zadaję? Czy
lokuję swoje uczucia i nadzieje w dobrym człowieku? Boże daj mi siłę!
Patrzyła tępo jak znika za rogiem kamienicy.
Zacisnęła ze złości dłonie i poczuła jak napływają do jej oczu łzy. Rozejrzała
się zdenerwowana i otarła szybkim ruchem dłoni spływające po policzkach łzy.
Nie traciła już więcej czasu. Zaczęła
ścierać ścianę starej studni. Odrzuciła wszystkie dręczące jej myśli. Wyciszyła
się i uspokoiła oddech. Odnalazła cierpliwość. Po kilku minutach wytarła
wszystko. Ukazały się złote kontury błyskawicy.
Oczyściła brudne, osmolone
dłonie o spodnie. Zerknęła na nie później. Skrzywiła się na myśl o tym jak
ciężko będzie je doprać.
Jasne, zrozumiała nagle. Studnia to źródło wody,
a błyskawica, piorun upewnia mnie jeszcze w tych przekonaniach. Wszystko wiąże
się z pegazem. Właściwie to ze znaczeniem tego słowa. Tylko gdzie to może być
ukryte? Może jakaś podpowiedź?
Zaczęła się emocjonować. Od środka
rozpierała ciekawość. Jednocześnie była niepewna.
Zerknęła w głąb studni, znajdując jedynie
chłód. Jej postać odbiła się niewyraźnie w ciemnej wodzie. Oparła lekko ręce o
murek. Wzięła głęboki wdech, znajdując spokój i ukojenie.
Ściany wewnętrzne zaszły zieloną, lepką
mazią. Woda nie nadawała się już do picia.
Nagle poślizgnęła się. Dłonie zsunęły się ze
śliskiej krawędzi. Przepełniona ostatkiem nadziei próbowała jeszcze złapać się
czegokolwiek, ale było już za późno. Leciała w dół. Pochłonął ją półmrok.
Powiało chłodem. Machała rękoma i nogami szukając jakiejś deski ratunku. Otarła
ostro łokieć. Wpadła do wody, tracąc oddech. Rana zaczęła niemiłosiernie piec.
Przeszył ją dreszcz po nagłej zmianie temperatury otoczenia. Chciała krzyknąć.
Zapomniała o wodzie. Straciła całe powietrze. Zachłysnęła się. Widziała jak
granica woda-powietrze oddala się. Mimo wykonywania licznych ruchów nie
potrafiła się przesunąć w górę. Jej ciało drętwiało. Oczy piekły. Zebrała w
sobie ostatnie siły i wykonała gwałtowny i skuteczny ruch.
-Pomocy! – zaczęła krzyczeć, łapiąc oddech,
ale nikt jej nie słyszał. – Pomocy! – spróbowała jeszcze raz i po raz kolejny
słyszała tylko wiatr wiejący na zewnątrz.
Woda
była lodowata, a Lila z trudem utrzymywała się na powierzchni.
Serce biło jak młotem. Ciało odmawiało współpracy.
Brakowało jej oddechu. Zderzyła się ze świadomością, że nie daje rady. Poczuła
bliskość śmierci. Była bezradna.
Głowa znów zanurzyła się w wodzie.
Spanikowana szybkimi ruchami uniosła się i złapała oddech.
-Pomocy! –spróbowała jeszcze raz, ale nie
przyniosło to żadnych rezultatów.
Dała za wygraną. Rozluźniła mięśnie. Stała
się taka ciężka. Nabrała najwięcej powietrza jak potrafiła. Zaczęła się osuwać
w dół. Było coraz ciemniej i zimniej.
Śmierć. Co czuje się gdy się umiera?
Odpowiedzi na to pytanie szukają wszyscy i nikt jeszcze jej nie znalazł. Ona
zaraz tego doświadczy. Przegrała sprawę, życie, rodzinę i wszystko co kochała.
Przegrała ze sobą. Czy było warto? Nie było. Po prostu nie potrafiła przestać
we właściwym momencie.
-----------------------------------------------------
Hej wszystkim! Może nie ma już z czytelników tego bloga nikogo. Wiem, że bardzo go zaniedbałam, was zaniedbałam. Widzę cały czas sens w tworzeniu tego co tworzę. Cały czas piszę, ale brak czasu. Tak, każdy tłumaczy się brakiem czasu, a wszyscy dobrze wiedzą, że są granice cierpliwości i wytrwałości w oczekiwaniu na następny post. Mam nadzieję, że wam się podobało to co stworzyłam. Następnym razem nie będę obiecywać, że coś wstawię, bo na prawdę nie mam pojęcia kiedy to zrobię. Czas płynie i nie stoimy w miejscu. Pozdrawiam i czekam na opinie <3
Może i długo Czekałam na ten rozdział ale opłacało się..... Pozdrawiam ,weny i czasu życzę
OdpowiedzUsuńCzytałam ten komentarz i gęba sama mi się uśmiechała. Dziękuję bardzo ;)
UsuńOkej no więc .. Jacek .. Na początku rozdziału uważałam ,że nie jest najgorszy i można powiedzieć ,że w pewnym stopniu go polubiłam , ale w momencie kiedy odjechał na motorze bo jego spodnie się pobrudziły <"biedaczek"> stwierdziłam ,że go nie lubię :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta , życzę weny i pozdrawiam :3
Tay
Dziękuję bardzo. Każda postać jest tworzona przeze mnie i Jacek jest najbardziej sporną w moim wnętrzu. Szczerze to trochę dużo go ,,testuje" i przekształcam jednocześnie kształtując. Dziękuję za miłe słowa <3
UsuńTen rozdział był dla mnie dość drętwy. Za dużo krótkich zdań, oderwanych od siebie...
OdpowiedzUsuńOstatni fragment dość dobry.
Dziękuję. Zacznę zwracać na to uwagę przy pisaniu kolejnych rozdziałów :)
UsuńNie można popadać w samozachwyt ^^
Niesamowite opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCzytałam je w nocy, bo nie mogłam przestać.
Jest świetne!
Mam nadzieję, że napiszesz więcej, bo długo nie pisałaś, chociaż widzę, że zazwyczaj tak było.
A więc czekam. ^^
Hem.. Sama chciałam założyć bloga, ale mam wrażenie, że moje opowiadania się nikomu nie spodobają, że jestem za młoda i, że zbyt szybko tracę wenę.
Nie ważne.
Pozdrawiam i czekam. ♥
~ Adain
Hej! Dziękuję za tak miły komentarz. Piszę ostatnio rzadziej, bo cierpię na brak czasu, ale piszę :)
UsuńMyślę, że powinnaś spróbować, bo ja też miałam obawy i nadal mam :D