środa, 3 września 2014

Rozdział 7: Błękitna woda i rybi ogon



  Lila wstała, otarła łzy i otworzyła drzwi. Stał w nich Jacek, jej chłopak. Był on mniej więcej Lili wzrostu z jasnymi, roztrzepanymi włosami i o błękitnych oczach. Ubrany był w biały T-shirt, długie, bojowe spodnie z licznymi kieszeniami oraz czarne adidasy.
   -Hej Lila! – powitał radośnie dziewczynę i uśmiechnął się. – Co ci jest? Lila? Co ci jest? – zaniepokoił się, patrząc jej w załzawione oczy.
   Lila spuściła głowę. Kilka łez znów spłynęło jej po twarzy.
   Objął delikatnie palcami jej podbródek i lekkim ruchem zmusił aby się na niego spojrzała.
   -Nic, sorki rozkleiłam się trochę. – wymamrotała i otarła natychmiast łzy, nadal unikając jego wzroku.
   Jack przytulił ją.
    Lila poczuła ciepło. Ostatnie łzy wytarte zostały w jego koszulkę.
   Dobrze, że on jest, pomyślała. Mam dla kogo żyć. Wiem jak żyć.. chyba…
   -Chodź, chodź na taras! – wyszeptał jej do ucha.
   Wyszli z domu i zatrzasnęli za sobą drzwi.
   Taras przed domem był drewniany i prostokątny, ogrodzony drewnianą barierką. Przejście było na wprost drzwi. Potem drewniane schody schodzące aż do żwirowej alejki.
   W prawym rogu, tuż za barierką stał wiklinowy fotel na biegunach, a obok niego mały stolik. Na nim przyciśnięte kamieniem, leżały stare gazety.
   Okno wychodzące na ganek, to obok drzwi, było na wpół zasłonięte brązową roletą. Na zewnątrz na parapecie, w drewnianej, podłużnej doniczce stały pelargonie.
   W prawym końcu, na każdym stopniu schodów również stały skrzynki z identycznymi kwiatami.
   Taras przykryty był ciemnym dachem wspartym na drewnianych, wymyślnie wyrzeźbionych, kolumnach.
   -Moja mama jest w szpitalu, a Era chce zawiadomić ojca. – wydukała Lila.
   - To niech zawiadomi. – odparł niewzruszony Jacek.
   - Oszalałeś! –warknęła Lila, uwalniając się z jego uścisku.
   Jacek spojrzał na nią ze zdezorientowaniem.
   - Przecież wiesz jaki on jest! Wiesz jak bardzo go nienawidzę i chcesz żeby go zawiadomiła?- zdumiała się Lila.
   Była rozczarowana. Jedyna osoba, która powinna ją teraz zrozumieć zawiodła ją na całej linii. On miał ją poprzeć! Powinien ją pocieszyć! Tymczasem chłopak obojętnie powiedział, żeby Era zawiadomiła ojca! Tyle razy mu opowiadała jak bardzo go nienawidzi! Tak bardzo musiała się przełamać, żeby to wszystko wyznać. On był totalnie tym niezainteresowany! Patrzył gdzieś w nieokreśloną dal, jakby wypatrywał kogoś lub czegoś, co znajduje się w miasteczku. Ona cierpiała! Lila była wściekła i zrozpaczona. Z całego serca chciała zakląć porządnie na głos, ale to było łamanie jej zasad, więc powstrzymała się. Tak bardzo chciała warknąć na chłopaka i powiedzieć mu wszystko prosto w twarz, ale nie odważyła się. Za bardzo go kochała, żeby powiedzieć co teraz czuje. Bała się, że on ja zostawi. Nie wątpiła w to, że ją kocha, ale ich ostatnie stosunki nie były najlepsze. Wycofywała się, bo nie chciała pogarszać relacji.
   - Dobra, dobra ucisz się i zrelaksuj, bo nienawidzę jak się wściekasz! – spróbował ją uspokoić, spojrzał na nią przelotnie i znów zatopił wzrok gdzieś w dali.
   Lila ponownie przytuliła się.
   Jacek był to chłopak cieszący się ogromną popularnością w szkole. Był najprzystojniejszy ze wszystkich i większość młodych dziewczyn z miasteczka była w nim zadłużona. Miał młodszego o rok brata, Kacpra, na którego wołali Kapi, a Lila nie bardzo go lubiła za jego stosunek do innych i styl życia. Był pospolitym szpanerem, przechwalającym się drogimi prezentami i zarywającym na boku do innych dziewczyn, kiedy będąca z nim w związku Euralia nie skupiała na nim ciągłej uwagi.
   -Mam coś dla ciebie. – odezwał się Jacek.
   Lila oderwała głowę od jego piersi, a on wyciągnął z kieszeni naszyjnik w kształcie połówki serca z napisem ,,I love you”.
   - Ja mam druga część. – dodał i wyciągnął spod koszulki naszyjnik z drugą połówką serca i napisem ,,and you love me too”. 
   Chłopiec zapiął Lili naszyjnik z jej połówką i  pocałował ją w czoło. Ten gest upewnił ją, że jednak mu zależy. Lila i tak się bała, że gdy on ją zostawi to sobie nie poradzi. Myślała o tym jakie plotki będą w szkole. Wiedziała, że to Jacek sprawił, że teraz jest szanowana. Wcześniej pomiatano nią. Była szarą wystraszoną myszą, a stała się znacznie odważniejsza. Dużo mu zawdzięczała.
   -Jest śliczny. – wyszeptała rozpromieniona i zapomniała na chwilę o wszystkich smutkach i problemach.
   -Przejedziemy się? – spytał, wskazując na stojący opodal czarny motor i uśmiechnął się.
   -Nie, Jacek! – zaprotestowała Lila. – Nie dzisiaj! – wymusiła uśmiech.
   Chłopak położył lewą dłoń na jej lewym policzku. Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy i ich wargi dotknęły się. Lila poczuła się szczęśliwa. Nie chciała tego kończyć. Przysunęła się bliżej i zarzuciła mu ręce na szyję. Jego wargi były takie delikatne. Przejechała ręką po jego włosach. Zamknęła oczy i wiedziała, że odpływa. Jego ręce oplotły jej biodra i zacisnęły się lekko. Przysunęli się jeszcze bliżej i wtedy czar prysł.
   Drzwi domu trzasnęły i oderwali się od siebie niespokojnie i spojrzeli po sobie zdezorientowani, próbując gdzieś w oknie uchwycić podglądacza i upewnić się w swoich podejrzeniach.
   Dziewczyna była wściekła. Przez te kilka chwil błądzili razem i miała wrażenie, że już jest w porządku. Wymazała wszystkie złe wydarzenia, ale radosne chwile szybko przemijają.
   -Muszę lecieć, ale wrócę, obiecuję ci to! – rzucił spłoszony i odjechał.
Gdy chłopak zniknął z pola jej widzenia, dziewczyna uniosła głowę i wydała z siebie zrozpaczony krzyk. Pomogło. Ulżyło jej. Wzięła parę głębokich wdechów i jej serce powróciło do normalnego rytmu. Mimowolnie uśmiechnęła się.
   Dotarła do niej myśl, że powinna pogodzić się z siostrą, ale nie miała na to najmniejszej ochoty. Wiedziała, że ma rację co do tego aby nie zawiadamiać ojca.
   Wstała i mozolnym tempem poszła do swojego pokoju. Zastała w nim smutną Euralię, która czytała książkę.
   -Kto był? – spytała.
   -Jacek. – odparła Lila, sięgając spod łóżka pudełko z figurkami i łańcuszkiem.
   -Co to?
   -Wychodzę. – rzuciła Lila i wyszła, puszczając mimo uszu pytanie siostry.
   Przed domem zastała Tajtiego.
   -A co ty tu robisz piesku? – spytała. – Chcesz może na spacer, bo ja zdecydowanie gdzieś bym się przeszła?  
   Pies zignorował ją i pobiegł pod wrota garażu, po czym zaczął szczekać.
   Lila rozejrzała się niepewnie i po krótkim namyśle, podeszła do niego.
   -Co jest?- spytała ponownie i otworzyła wrota.
   Tajti natychmiast wbiegł do garażu i stanął przed drzwiami prowadzącymi do piwnicy.
   -Oj, Tajti wiesz, że tam nie wolno ci wchodzić! – zaprotestowała Lila zamykając za sobą wejście i oparła się o wrota garażu od wewnętrznej strony.
   Gdy pies zauważył jej obojętność nie krył zdenerwowania i znów zaczął szczekać.
   Dziewczyna ugięła się i otworzyła drzwi do piwnicy. Tym razem Tajti stanął na klapie prowadzącej na plażę i zaskomlał. Lila nie mogła się skupić. Jej myśli krążyły od tematu do tematu, właściwie od problemu do problemu, z których każdy był jeszcze trudniejszy do rozwiązania, kiedy ten wydawałoby się postradający wszelkie rozumy pies, przyprawiał ją o ból głowy.
   -Co ty robisz? – zdenerwowała się. – Co ci jest?
   Pies popatrzył na nią słodkim wzrokiem. Lila czule go pogłaskała, ale on nalegał. Otworzyła właz, a on zaczął zbiegać po schodach na sam dół. Zaczęła go natychmiast gonić. Z każdym krokiem zawartość szkatułki brzęczała niemiłosiernie, a hałas odbijał się echem od mokrych ścian. W końcu dotarła na sam dół i spostrzegła kąpiącego się w morzu Tajtiego.
   -No proszę, ale umyć to ci się nie chciało! – zaśmiała się.
   Pies pływał radośnie w morzu, a Lila usiadła na ciepłym piasku i zamyśliła się, patrząc w błękitną wodę przeszywaną promieniami słońca.
   Nagle Tajti wybiegł z wody i skoczył na nią. Oparł łapy na ramionach dziewczyny powalając ją na plecy. Lila odczuła ból w kręgosłupie po upadku ze schodów. Jej twarz wykrzywił grymas.
   Pies oblizał jej policzek. Rozejrzał się dookoła i gdy dostrzegł szkatułkę natychmiast zaczął ja trącać nosem.
   Na ubraniu Lili zostawił kilkanaście mokrych plam.
   Wyschną, pomyślała Lila, a pies zaczął piszczeć i szamotać się, przyglądając się bezradnie pudełeczku.
   Lila chwyciła je i wyjęła figurkę syreny. Tajti potrząsnął głową i wydobył się metaliczny brzdęk uderzających o siebie blaszki i klamry na obroży.
   -Tajti, wiem, że jesteś godny powierzenia figurki, ale ja naprawdę jej nie zgubię. –powiedziała Lila, unosząc brwi do góry by podkreślić znaczenie wypowiedzi. – Nie tym razem, już nigdy więcej.
   Tajti zaszczekał, więc dała za wygraną i przypięła mu do obroży figurkę syreny. Wtedy pies radośnie wbiegł ponownie do wody.
   Nagle blask oślepił ją i gwałtownie zasłoniła dłońmi oczy. Po chwili ostrożnie uchyliła powieki. Rozglądając się niespokojnie, zauważyła, że nigdzie nie ma Tajtiego. Pierwsza myśl, która przyszła jej do głowy to czarny nieznajomy.  Wtedy z wody wynurzyła się kobieta i skinieniem ręki, przywołała ją do siebie.
   Wystraszyła się i skamieniała. Nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa ani zdobyć się na jakikolwiek ruch.
   Po chwili, gdy minął pierwszy szok zdezorientowana wstała powoli i niepewnym krokiem weszła do wody po kolana. Wówczas dostrzegła, że to nie była zwykła kobieta. Jej nogi zastępował granatowy, pokryty łuskami ogon.
   Przetarła oczy ze zdumieniem.
   Co jest grane, odbijało się w jej głowie.
   Nie było wątpliwości, że ta kreatura przed nią to bajkowa syrena.  
   Zaraz, zaraz, czy ja właśnie zwariowałam?, myślała gorączkowo. Sen?
   Próbowała to sobie racjonalnie wytłumaczyć, ale nie było takiej możliwości. Uszczypnęła się raz, a potem drugi bez żadnego rezultatu. To nie mógł być sen.
   Halucynacje?, główkowała, a jej serce biło coraz mocniej niemal zagłuszając fale rozbijające się o kamienie pod  urwiskiem. Zagryzła zęby i wbiła palec w ranę po rozcięciu szkłem. Czerwona krew niemal przeciekła przez bandaż, a niesamowity ból przeszył jej ciało tak gwałtownie, że zgięła się w pół i zakrztusiła. Nie mogła w to uwierzyć. Nie było żadnej rozsądnej odpowiedzi na pytanie brzęczące w jej głowie: ,,co się dzieje?’’.
   Syrena miała jasne, długie włosy związane w kitkę, niebieskie oczy z długimi rzęsami, małe usta i delikatne rysy twarzy. Była młoda i szczupła. Wyglądała tak finezyjnie i wrażliwie jak płatek róży czy pączek kwiatowy.
   -Przepraszam, ale kim jesteś? – odezwała się niepewnie Lila.
   -Masz już wszystkie figurki? – spytała kobieta, ignorując jej pytanie.
   -Dobra to nie jest śmieszne! – powiedziała zdecydowanie. – Co się dzieje? Co to za żarty?
   -Spokojnie.
   -Koniec! – skierowała głowę ku niebu. – Chce się obudzić! Teraz! Już!
   -Masz figurki? – zapytała jeszcze raz tym razem bardzo powoli.
   -Nie, nawet nie wiem ile ich jest. – odparła Lila i zapytała ponownie  – Ale kim jesteś? Co się do cholery dzieje!?
Jej zasady legły w gruzach. Nie przeklinanie było w takiej sytuacji niemożliwe.
   -Jestem Elen, jedna z Czternastu Zaklętych.
   -Jakich Zaklętych? – była coraz bardziej zamotana.
   -Posłuchaj mnie. Mam bardzo mało magicznej energii. – powiedziała zniecierpliwiona kobieta. – Nie wystarczy mi jej aby ci wszystko opowiedzieć. Za chwilę figurka znów mnie pochłonie.
   -Ale… - próbowała jej przerwać.
   -Poszukaj proszę białego wilka. – rzuciła Elen i przepraszając zniknęła.
   -Jakiego białego wilka? –spytała Lila, chociaż wiedziała, że tamta jej już nie odpowie.
   Zamiast syreny pojawił się Tajti, który radośnie wybiegł z wody i otrzepał się z kropel.
   Obejrzała wszystko w zasięgu wzroku, jakby szukając gdziekolwiek jakiejś podpowiedzi.
   -Że co proszę? – wyszeptała. – Co to ma znaczyć? Co to za głupie żarty?
   Słońce znajdowało się już za latarnią, co symbolizowało wieczór.
   Spojrzała bezradnie na Tajtiego, który zaczął kopać dół.
   Zupełnie nie pomocne, pomyślała.
   Latarnia znajdowała się na urwisku o drugiej stronie zatoki. W Wenetanie słońce o tej porze roku zachodziło bardzo szybko, więc gdy promienie wychodziły zza wieży latarni należało wracać do domu. Tym bardziej, że przed Lilą było do pokonania kilkadziesiąt ciemnych, śliskich i mokrych schodków. Nie zwlekając ani chwili przemieniła więc figurki na obroży psa i biorąc pudełko pod pachę zaczęła wchodzić na górę.
   Udało jej się pokonać tunel w miarę szybko. Zamknęła za sobą wszystkie przejścia i wyszła na zewnątrz.
   Słońce rzucało jeszcze ostatnie promienie.
   Dziewczyna położyła na ganku pudełko i wróciła nad urwisko. Oparła się o barierkę i obejrzała dokładnie willę.
   Może trzeba by było ją przeszukać, pomyślała.
   Willa była duża, zbudowana z kamienia, z prostokątną wieżyczką w centralnej części i tarasem wyjściowym u samego jej dołu. Tuż przy ziemi wymalowany był na biało pas o szerokości 1 metra.
   Można było podzielić ją na trzy sektory.
   Pierwszy po lewo, włączając drzewo, które gałęziami sięgało okna pokoju dziewczyn. Stare, ale ciągle pełne życia, jak sam budynek.
   Ten sektor był złożony z pomieszczeń znajdujących się na półpiętrach. Od dołu garaż, wrota garażowe, ciemnobrązowe, drewniane po lewej stronie budynku, niemal przy samej krawędzi, a po ich prawej stronie okno, całe w pajęczynach, brudne i mało można było przez nie zobaczyć. Nie robiło ono dobrego pierwszego wrażenia.
   Wyżej był pokój dziewczyn. Nad nim biblioteka, z dwoma oknami, w których wisiały niebieskie firanki, a za szybą, na parapecie stały bujne, zielone kwiaty. Nad biblioteką był już ciemny dach z kominem.
   Między oknem i drzwiami garażu, a oknami biblioteki było pusto. Pokój dziewczyn nie miał okna we frontowej ścianie. Dlatego też budowniczy postanowili ,,załatać tą dziurę’’ dając spiralne, wypukłe zdobienia.
   Sektor drugi to wieżyczka. Centralna część budynku rozpoczynająca się od tarasu wyjściowego, a kończąca na tworzącym ostrosłup, szpiczasto zakończonym dachu z okrągłym oknem.
   W wieży znajdowała się klatka schodowa.
   Okna tworzyły dwie pionowe, równoległe linie. Trzy okna po lewo i trzy  po prawo, rozmieszczone jak punkty, po których połączeniu otrzymalibyśmy zygzak składający się ze skośnych odcinków.
   W czterech pierwszych oknach od dołu były ustawione kwiaty. Dwa następne były puste. Mało kto zaglądał na górę wieży gdzie znajdował się dwupiętrowy pokoik z okrągłym oknem  w dachu. Chociaż według Lili był on bardzo przyjemny.
   Sektor trzeci był po prawo. Najniżej była kuchnia i jadalnia z dwoma oknami. W tym w jadalni zawsze zaciągnięta była ciemna roleta, a w tym od kuchni wisiała biała firanka w różowe zdobienia, na parapecie stały piękne kwiaty.
   W głębi był salon z drewnianymi schodami prowadzącymi do sypialni mamy.
   Nad dwoma oknami było identyczne zdobienie jak w sektorze pierwszym, znajdujące się na tej samej linii co tamto.
   Wyżej znów dwa okna: po lewo od łazienki, a po prawo od sypialni mamy, która ciągnęła się w głąb budynku i miała jeszcze jedno okno w prawej ścianie nad oknem salonu.
   W oknach sypialni wisiały pomarańczowe firanki, a na parapetach stały kwiaty.
   Sektor trzeci kończył się spadzistym dachem z kominem od kominka w sypialni mamy.
   Ogarnąć to wszystko jutro to dopiero wyzwanie, pomyślała Lila i zabierając pudełko ze schodów weszła do domu.

-------------------------------------------------
Więc tak... Małe ogłoszonko na początek. Rozdziały będą teraz publikowane rzadziej. Sami wiecie zapewne, że szkoła i czas wolny to dwie wykluczające się rzeczy. Pewnie wy też rzadziej będziecie zaglądać na mojego bloga. Życie nas nie rozpieszcza. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną pomimo wszelkich komplikacji.
Następnie... W tym rozdziale przyłożyłam dużą wagę do opisów, aby oddać wam przestrzenność jak najlepiej. Co nie znaczy, oczywiście, że nie pracowałam nad emocjami. Wręcz przeciwnie. Ogarnięcie tego rozdziału zajęło mi tydzień. Codziennie przeglądałam jeszcze raz i codziennie wpadały mi w oko nowe błędy, a przy okazji wypadały mi przydatne słowa, które znów powracały na następny dzień. 
Dalej... Przyłożyłam dużą wagę do opisu willi, aby oddać wam to jak najlepiej. Pytałam się koleżanek o ocenę. Podobno opis nie nudzi, ale prosze o wasze zdanie w komentarzach.
 Na koniec... Założę sondę. Narysowałam wam (właściwie to sobie) obrazek willi. Mój talent do rysowania jest masakryczny, ale starałam się jak mogłam. Nie wszyscy wyrastają na Leonarda da Vinci. 
Pytanko! Czy chcecie ten obrazek na blogu? 
Ponieważ niektórzy lubią widzieć jak wyglądają bohaterzy i inne takie (ja osobiście nie cierpię jak ktoś narzuca mi obrazek z neta i mówi, że to jest jego bohater, polegam na swojej wyobraźni) stąd moje pytanie do was. Proszę o odpowiedzi.
Uuu.. Rozpisałam się i zanudzam, więc przesyłam pozdrowionka wszystkim czytelnikom i życzę udanego roku szkolnego i dobrych stopni! :)

8 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobało, wciągnęłam się : )
    http://fantastyy.blogspot.com - mój blog, piszę opowiadanie fantastyczne,
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę zostawiać takie posty w zakładce SPAM :)

      Usuń
  2. A więc... Wpadłam tutaj przez świetnego bloga, na którym zostawiałaś komentarze i postanowiłam przeczytać. Szczerze mówiąc nie byłam przekonana, jednak szybko zmieniłam zdanie. Na prawdę miło czytało się wszystkie siedem rozdziałów, co umiliła piękna muzyka. Uwielbiam Turning tables, chociaż nieczęsto słucham muzyki, która choćby koło rocka nie stała. Ograniczam się do Arctic Monkeys oraz Hurtsów. No ale...
    Wszystko bardzo mi się spodobało, treść, bohaterowie. Polubiłam Jacka ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, życzę powodzenia w szkole i zapraszam do siebie, dopiero zaczynam. :)
    http://uratuj-mnie-przed-nicoscia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za przemyślany i miły komentarz. Cieszę się, że ci się spodobało. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś zobaczę twój komentarz na moim blogu :)

      Usuń
  3. O Matulu, wilk będzie!
    Tak strasznie się zacieszam, koooocham wilki!
    Ale, ale. Ciekawe, jak zwykle, bardzo zainteresowała mnie syrena, choć wydaje się być trochę gburowata.
    Czekam z niecierpliwością na next! W dupie się aż przewraca...
    Siemanko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nowy wpis? Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do niedzieli powinien się pojawić. Jest już napisany i wymaga tylko jeszcze drobnych poprawek, które mi się nasuną. Dziękuję za tyle cierpliwości i zainteresowanie :)
      Życzę miłego wieczorku :P

      Usuń

Proszę wszystkich czytelników (bo mam nadzieję, że jacyś są) o komentowanie. Dajcie mi znać co poprawić Dajcie sygnał, że jesteście. Każdy komentarz daje mi motywację do dalszego działania. Dzięki wam nie zniechęcam się. Dziękuję, że jesteście :)