Lila
wstała, otarła łzy i otworzyła drzwi. Stał w nich Jacek, jej chłopak. Był on
mniej więcej Lili wzrostu z jasnymi, roztrzepanymi włosami i o błękitnych
oczach. Ubrany był w biały T-shirt, długie, bojowe spodnie z licznymi
kieszeniami oraz czarne adidasy.
-Hej Lila! – powitał radośnie dziewczynę i
uśmiechnął się. – Co ci jest? Lila? Co ci jest? – zaniepokoił się, patrząc jej
w załzawione oczy.
Lila spuściła głowę. Kilka łez znów spłynęło
jej po twarzy.
Objął delikatnie palcami jej podbródek i
lekkim ruchem zmusił aby się na niego spojrzała.
-Nic, sorki rozkleiłam się trochę. –
wymamrotała i otarła natychmiast łzy, nadal unikając jego wzroku.
Jack przytulił ją.
Lila
poczuła ciepło. Ostatnie łzy wytarte zostały w jego koszulkę.
Dobrze, że on jest, pomyślała. Mam dla kogo
żyć. Wiem jak żyć.. chyba…
-Chodź, chodź na taras! – wyszeptał jej do
ucha.
Wyszli z domu i zatrzasnęli za sobą drzwi.
Taras przed domem był drewniany i
prostokątny, ogrodzony drewnianą barierką. Przejście było na wprost drzwi.
Potem drewniane schody schodzące aż do żwirowej alejki.
W prawym rogu, tuż za barierką stał
wiklinowy fotel na biegunach, a obok niego mały stolik. Na nim przyciśnięte
kamieniem, leżały stare gazety.
Okno wychodzące na ganek, to obok drzwi,
było na wpół zasłonięte brązową roletą. Na zewnątrz na parapecie, w drewnianej,
podłużnej doniczce stały pelargonie.
W prawym końcu, na każdym stopniu schodów
również stały skrzynki z identycznymi kwiatami.
Taras przykryty był ciemnym dachem wspartym
na drewnianych, wymyślnie wyrzeźbionych, kolumnach.
-Moja mama jest w szpitalu, a Era chce
zawiadomić ojca. – wydukała Lila.
- To niech zawiadomi. – odparł niewzruszony
Jacek.
- Oszalałeś! –warknęła Lila, uwalniając się
z jego uścisku.
Jacek spojrzał na nią ze zdezorientowaniem.
- Przecież wiesz jaki on jest! Wiesz jak
bardzo go nienawidzę i chcesz żeby go zawiadomiła?- zdumiała się Lila.
Była rozczarowana. Jedyna osoba, która
powinna ją teraz zrozumieć zawiodła ją na całej linii. On miał ją poprzeć!
Powinien ją pocieszyć! Tymczasem chłopak obojętnie powiedział, żeby Era
zawiadomiła ojca! Tyle razy mu opowiadała jak bardzo go nienawidzi! Tak bardzo
musiała się przełamać, żeby to wszystko wyznać. On był totalnie tym
niezainteresowany! Patrzył gdzieś w nieokreśloną dal, jakby wypatrywał kogoś
lub czegoś, co znajduje się w miasteczku. Ona cierpiała! Lila była wściekła i
zrozpaczona. Z całego serca chciała zakląć porządnie na głos, ale to było
łamanie jej zasad, więc powstrzymała się. Tak bardzo chciała warknąć na chłopaka
i powiedzieć mu wszystko prosto w twarz, ale nie odważyła się. Za bardzo go
kochała, żeby powiedzieć co teraz czuje. Bała się, że on ja zostawi. Nie
wątpiła w to, że ją kocha, ale ich ostatnie stosunki nie były najlepsze.
Wycofywała się, bo nie chciała pogarszać relacji.
- Dobra, dobra ucisz się i zrelaksuj, bo
nienawidzę jak się wściekasz! – spróbował ją uspokoić, spojrzał na nią
przelotnie i znów zatopił wzrok gdzieś w dali.
Lila ponownie przytuliła się.
Jacek był to chłopak cieszący się ogromną
popularnością w szkole. Był najprzystojniejszy ze wszystkich i większość młodych
dziewczyn z miasteczka była w nim zadłużona. Miał młodszego o rok brata, Kacpra,
na którego wołali Kapi, a Lila nie bardzo go lubiła za jego stosunek do innych
i styl życia. Był pospolitym szpanerem, przechwalającym się drogimi prezentami
i zarywającym na boku do innych dziewczyn, kiedy będąca z nim w związku Euralia
nie skupiała na nim ciągłej uwagi.
-Mam coś dla ciebie. – odezwał się Jacek.
Lila oderwała głowę od jego piersi, a on wyciągnął
z kieszeni naszyjnik w kształcie połówki serca z napisem ,,I love you”.
- Ja mam druga część. – dodał i wyciągnął
spod koszulki naszyjnik z drugą połówką serca i napisem ,,and you love me too”.
Chłopiec zapiął Lili naszyjnik z jej połówką
i pocałował ją w czoło. Ten gest upewnił
ją, że jednak mu zależy. Lila i tak się bała, że gdy on ją zostawi to sobie nie
poradzi. Myślała o tym jakie plotki będą w szkole. Wiedziała, że to Jacek
sprawił, że teraz jest szanowana. Wcześniej pomiatano nią. Była szarą
wystraszoną myszą, a stała się znacznie odważniejsza. Dużo mu zawdzięczała.
-Jest śliczny. – wyszeptała rozpromieniona i
zapomniała na chwilę o wszystkich smutkach i problemach.
-Przejedziemy się? – spytał, wskazując na
stojący opodal czarny motor i uśmiechnął się.
-Nie, Jacek! – zaprotestowała Lila. – Nie
dzisiaj! – wymusiła uśmiech.
Chłopak położył lewą dłoń na jej lewym
policzku. Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy i ich wargi dotknęły się. Lila
poczuła się szczęśliwa. Nie chciała tego kończyć. Przysunęła się bliżej i
zarzuciła mu ręce na szyję. Jego wargi były takie delikatne. Przejechała ręką
po jego włosach. Zamknęła oczy i wiedziała, że odpływa. Jego ręce oplotły jej
biodra i zacisnęły się lekko. Przysunęli się jeszcze bliżej i wtedy czar prysł.
Drzwi domu trzasnęły i oderwali się od
siebie niespokojnie i spojrzeli po sobie zdezorientowani, próbując gdzieś w
oknie uchwycić podglądacza i upewnić się w swoich podejrzeniach.
Dziewczyna była wściekła. Przez te kilka
chwil błądzili razem i miała wrażenie, że już jest w porządku. Wymazała
wszystkie złe wydarzenia, ale radosne chwile szybko przemijają.
-Muszę lecieć, ale wrócę, obiecuję ci to! –
rzucił spłoszony i odjechał.
Gdy chłopak zniknął z pola
jej widzenia, dziewczyna uniosła głowę i wydała z siebie zrozpaczony krzyk.
Pomogło. Ulżyło jej. Wzięła parę głębokich wdechów i jej serce powróciło do
normalnego rytmu. Mimowolnie uśmiechnęła się.
Dotarła do niej myśl, że powinna pogodzić
się z siostrą, ale nie miała na to najmniejszej ochoty. Wiedziała, że ma rację
co do tego aby nie zawiadamiać ojca.
Wstała i mozolnym tempem poszła do swojego
pokoju. Zastała w nim smutną Euralię, która czytała książkę.
-Kto był? – spytała.
-Jacek. – odparła Lila, sięgając spod łóżka
pudełko z figurkami i łańcuszkiem.
-Co to?
-Wychodzę. – rzuciła Lila i wyszła,
puszczając mimo uszu pytanie siostry.
Przed domem zastała Tajtiego.
-A co ty tu robisz piesku? – spytała. –
Chcesz może na spacer, bo ja zdecydowanie gdzieś bym się przeszła?
Pies zignorował ją i pobiegł pod wrota
garażu, po czym zaczął szczekać.
Lila rozejrzała się niepewnie i po krótkim
namyśle, podeszła do niego.
-Co jest?- spytała ponownie i otworzyła
wrota.
Tajti natychmiast wbiegł do garażu i stanął
przed drzwiami prowadzącymi do piwnicy.
-Oj, Tajti wiesz, że tam nie wolno ci wchodzić!
– zaprotestowała Lila zamykając za sobą wejście i oparła się o wrota garażu od
wewnętrznej strony.
Gdy pies zauważył jej obojętność nie krył
zdenerwowania i znów zaczął szczekać.
Dziewczyna ugięła się i otworzyła drzwi do
piwnicy. Tym razem Tajti stanął na klapie prowadzącej na plażę i zaskomlał. Lila
nie mogła się skupić. Jej myśli krążyły od tematu do tematu, właściwie od
problemu do problemu, z których każdy był jeszcze trudniejszy do rozwiązania,
kiedy ten wydawałoby się postradający wszelkie rozumy pies, przyprawiał ją o
ból głowy.
-Co ty robisz? – zdenerwowała się. – Co ci
jest?
Pies popatrzył na nią słodkim wzrokiem. Lila
czule go pogłaskała, ale on nalegał. Otworzyła właz, a on zaczął zbiegać po
schodach na sam dół. Zaczęła go natychmiast gonić. Z każdym krokiem zawartość
szkatułki brzęczała niemiłosiernie, a hałas odbijał się echem od mokrych ścian.
W końcu dotarła na sam dół i spostrzegła kąpiącego się w morzu Tajtiego.
-No proszę, ale umyć to ci się nie chciało!
– zaśmiała się.
Pies pływał radośnie w morzu, a Lila usiadła
na ciepłym piasku i zamyśliła się, patrząc w błękitną wodę przeszywaną
promieniami słońca.
Nagle Tajti wybiegł z wody i skoczył na nią.
Oparł łapy na ramionach dziewczyny powalając ją na plecy. Lila odczuła ból w
kręgosłupie po upadku ze schodów. Jej twarz wykrzywił grymas.
Pies oblizał jej policzek. Rozejrzał się
dookoła i gdy dostrzegł szkatułkę natychmiast zaczął ja trącać nosem.
Na ubraniu Lili zostawił kilkanaście mokrych
plam.
Wyschną, pomyślała Lila, a pies zaczął
piszczeć i szamotać się, przyglądając się bezradnie pudełeczku.
Lila chwyciła je i wyjęła figurkę syreny.
Tajti potrząsnął głową i wydobył się metaliczny brzdęk uderzających o siebie blaszki
i klamry na obroży.
-Tajti, wiem, że jesteś godny powierzenia
figurki, ale ja naprawdę jej nie zgubię. –powiedziała Lila, unosząc brwi do
góry by podkreślić znaczenie wypowiedzi. – Nie tym razem, już nigdy więcej.
Tajti zaszczekał, więc dała za wygraną i
przypięła mu do obroży figurkę syreny. Wtedy pies radośnie wbiegł ponownie do
wody.
Nagle blask oślepił ją i gwałtownie
zasłoniła dłońmi oczy. Po chwili ostrożnie uchyliła powieki. Rozglądając się
niespokojnie, zauważyła, że nigdzie nie ma Tajtiego. Pierwsza myśl, która
przyszła jej do głowy to czarny nieznajomy. Wtedy z wody wynurzyła się kobieta i
skinieniem ręki, przywołała ją do siebie.
Wystraszyła się i skamieniała. Nie mogła
wydobyć z siebie żadnego słowa ani zdobyć się na jakikolwiek ruch.
Po chwili, gdy minął pierwszy szok zdezorientowana
wstała powoli i niepewnym krokiem weszła do wody po kolana. Wówczas dostrzegła,
że to nie była zwykła kobieta. Jej nogi zastępował granatowy, pokryty łuskami
ogon.
Przetarła oczy ze zdumieniem.
Co jest grane, odbijało się w jej głowie.
Nie było wątpliwości, że ta kreatura przed
nią to bajkowa syrena.
Zaraz, zaraz, czy ja właśnie zwariowałam?,
myślała gorączkowo. Sen?
Próbowała to sobie racjonalnie wytłumaczyć,
ale nie było takiej możliwości. Uszczypnęła się raz, a potem drugi bez żadnego
rezultatu. To nie mógł być sen.
Halucynacje?,
główkowała, a jej serce biło coraz mocniej niemal zagłuszając fale rozbijające
się o kamienie pod urwiskiem. Zagryzła
zęby i wbiła palec w ranę po rozcięciu szkłem. Czerwona krew niemal przeciekła
przez bandaż, a niesamowity ból przeszył jej ciało tak gwałtownie, że zgięła
się w pół i zakrztusiła. Nie mogła w to uwierzyć. Nie było żadnej rozsądnej
odpowiedzi na pytanie brzęczące w jej głowie: ,,co się dzieje?’’.
Syrena miała jasne, długie włosy związane w
kitkę, niebieskie oczy z długimi rzęsami, małe usta i delikatne rysy twarzy.
Była młoda i szczupła. Wyglądała tak finezyjnie i wrażliwie jak płatek róży czy
pączek kwiatowy.
-Przepraszam, ale kim jesteś? – odezwała się
niepewnie Lila.
-Masz już wszystkie figurki? – spytała
kobieta, ignorując jej pytanie.
-Dobra to nie jest śmieszne! – powiedziała
zdecydowanie. – Co się dzieje? Co to za żarty?
-Spokojnie.
-Koniec! – skierowała głowę ku niebu. – Chce
się obudzić! Teraz! Już!
-Masz figurki? – zapytała jeszcze raz tym
razem bardzo powoli.
-Nie, nawet nie wiem ile ich jest. – odparła
Lila i zapytała ponownie – Ale kim
jesteś? Co się do cholery dzieje!?
Jej zasady legły w gruzach.
Nie przeklinanie było w takiej sytuacji niemożliwe.
-Jestem Elen, jedna z Czternastu Zaklętych.
-Jakich Zaklętych? – była coraz bardziej
zamotana.
-Posłuchaj mnie. Mam bardzo mało magicznej
energii. – powiedziała zniecierpliwiona kobieta. – Nie wystarczy mi jej aby ci
wszystko opowiedzieć. Za chwilę figurka znów mnie pochłonie.
-Ale… - próbowała jej przerwać.
-Poszukaj proszę białego wilka. – rzuciła
Elen i przepraszając zniknęła.
-Jakiego białego wilka? –spytała Lila,
chociaż wiedziała, że tamta jej już nie odpowie.
Zamiast syreny pojawił się Tajti, który
radośnie wybiegł z wody i otrzepał się z kropel.
Obejrzała wszystko w zasięgu wzroku, jakby
szukając gdziekolwiek jakiejś podpowiedzi.
-Że co proszę? – wyszeptała. – Co to ma
znaczyć? Co to za głupie żarty?
Słońce znajdowało się już za latarnią, co
symbolizowało wieczór.
Spojrzała bezradnie na Tajtiego, który
zaczął kopać dół.
Zupełnie nie pomocne, pomyślała.
Latarnia znajdowała się na urwisku o drugiej
stronie zatoki. W Wenetanie słońce o tej porze roku zachodziło bardzo szybko, więc
gdy promienie wychodziły zza wieży latarni należało wracać do domu. Tym
bardziej, że przed Lilą było do pokonania kilkadziesiąt ciemnych, śliskich i
mokrych schodków. Nie zwlekając ani chwili przemieniła więc figurki na obroży
psa i biorąc pudełko pod pachę zaczęła wchodzić na górę.
Udało jej się pokonać tunel w miarę szybko.
Zamknęła za sobą wszystkie przejścia i wyszła na zewnątrz.
Słońce rzucało jeszcze ostatnie promienie.
Dziewczyna położyła na ganku pudełko i
wróciła nad urwisko. Oparła się o barierkę i obejrzała dokładnie willę.
Może trzeba by było ją przeszukać,
pomyślała.
Willa była duża, zbudowana z kamienia, z
prostokątną wieżyczką w centralnej części i tarasem wyjściowym u samego jej
dołu. Tuż przy ziemi wymalowany był na biało pas o szerokości 1 metra.
Można było podzielić ją na trzy sektory.
Pierwszy po lewo, włączając drzewo, które
gałęziami sięgało okna pokoju dziewczyn. Stare, ale ciągle pełne życia, jak sam
budynek.
Ten sektor był złożony z pomieszczeń
znajdujących się na półpiętrach. Od dołu garaż, wrota garażowe, ciemnobrązowe,
drewniane po lewej stronie budynku, niemal przy samej krawędzi, a po ich prawej
stronie okno, całe w pajęczynach, brudne i mało można było przez nie zobaczyć.
Nie robiło ono dobrego pierwszego wrażenia.
Wyżej był pokój dziewczyn. Nad nim
biblioteka, z dwoma oknami, w których wisiały niebieskie firanki, a za szybą,
na parapecie stały bujne, zielone kwiaty. Nad biblioteką był już ciemny dach z
kominem.
Między oknem i drzwiami garażu, a oknami
biblioteki było pusto. Pokój dziewczyn nie miał okna we frontowej ścianie.
Dlatego też budowniczy postanowili ,,załatać tą dziurę’’ dając spiralne,
wypukłe zdobienia.
Sektor drugi to wieżyczka. Centralna część
budynku rozpoczynająca się od tarasu wyjściowego, a kończąca na tworzącym
ostrosłup, szpiczasto zakończonym dachu z okrągłym oknem.
W wieży znajdowała się klatka schodowa.
Okna tworzyły dwie pionowe, równoległe
linie. Trzy okna po lewo i trzy po
prawo, rozmieszczone jak punkty, po których połączeniu otrzymalibyśmy zygzak
składający się ze skośnych odcinków.
W czterech pierwszych oknach od dołu były
ustawione kwiaty. Dwa następne były puste. Mało kto zaglądał na górę wieży
gdzie znajdował się dwupiętrowy pokoik z okrągłym oknem w dachu. Chociaż według Lili był on bardzo
przyjemny.
Sektor trzeci był po prawo. Najniżej była
kuchnia i jadalnia z dwoma oknami. W tym w jadalni zawsze zaciągnięta była
ciemna roleta, a w tym od kuchni wisiała biała firanka w różowe zdobienia, na
parapecie stały piękne kwiaty.
W głębi był salon z drewnianymi schodami
prowadzącymi do sypialni mamy.
Nad dwoma oknami było identyczne zdobienie
jak w sektorze pierwszym, znajdujące się na tej samej linii co tamto.
Wyżej znów dwa okna: po lewo od łazienki, a
po prawo od sypialni mamy, która ciągnęła się w głąb budynku i miała jeszcze
jedno okno w prawej ścianie nad oknem salonu.
W oknach sypialni wisiały pomarańczowe
firanki, a na parapetach stały kwiaty.
Sektor trzeci kończył się spadzistym dachem
z kominem od kominka w sypialni mamy.
Ogarnąć to wszystko jutro to
dopiero wyzwanie, pomyślała Lila i zabierając pudełko ze schodów weszła do
domu.
-------------------------------------------------
Więc tak... Małe ogłoszonko na początek. Rozdziały będą teraz publikowane rzadziej. Sami wiecie zapewne, że szkoła i czas wolny to dwie wykluczające się rzeczy. Pewnie wy też rzadziej będziecie zaglądać na mojego bloga. Życie nas nie rozpieszcza. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną pomimo wszelkich komplikacji.
Następnie... W tym rozdziale przyłożyłam dużą wagę do opisów, aby oddać wam przestrzenność jak najlepiej. Co nie znaczy, oczywiście, że nie pracowałam nad emocjami. Wręcz przeciwnie. Ogarnięcie tego rozdziału zajęło mi tydzień. Codziennie przeglądałam jeszcze raz i codziennie wpadały mi w oko nowe błędy, a przy okazji wypadały mi przydatne słowa, które znów powracały na następny dzień.
Dalej... Przyłożyłam dużą wagę do opisu willi, aby oddać wam to jak najlepiej. Pytałam się koleżanek o ocenę. Podobno opis nie nudzi, ale prosze o wasze zdanie w komentarzach.
Na koniec... Założę sondę. Narysowałam wam (właściwie to sobie) obrazek willi. Mój talent do rysowania jest masakryczny, ale starałam się jak mogłam. Nie wszyscy wyrastają na Leonarda da Vinci.
Pytanko! Czy chcecie ten obrazek na blogu?
Ponieważ niektórzy lubią widzieć jak wyglądają bohaterzy i inne takie (ja osobiście nie cierpię jak ktoś narzuca mi obrazek z neta i mówi, że to jest jego bohater, polegam na swojej wyobraźni) stąd moje pytanie do was. Proszę o odpowiedzi.
Uuu.. Rozpisałam się i zanudzam, więc przesyłam pozdrowionka wszystkim czytelnikom i życzę udanego roku szkolnego i dobrych stopni! :)
Bardzo mi się podobało, wciągnęłam się : )
OdpowiedzUsuńhttp://fantastyy.blogspot.com - mój blog, piszę opowiadanie fantastyczne,
Pozdrawiam
Proszę zostawiać takie posty w zakładce SPAM :)
UsuńA więc... Wpadłam tutaj przez świetnego bloga, na którym zostawiałaś komentarze i postanowiłam przeczytać. Szczerze mówiąc nie byłam przekonana, jednak szybko zmieniłam zdanie. Na prawdę miło czytało się wszystkie siedem rozdziałów, co umiliła piękna muzyka. Uwielbiam Turning tables, chociaż nieczęsto słucham muzyki, która choćby koło rocka nie stała. Ograniczam się do Arctic Monkeys oraz Hurtsów. No ale...
OdpowiedzUsuńWszystko bardzo mi się spodobało, treść, bohaterowie. Polubiłam Jacka ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, życzę powodzenia w szkole i zapraszam do siebie, dopiero zaczynam. :)
http://uratuj-mnie-przed-nicoscia.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za przemyślany i miły komentarz. Cieszę się, że ci się spodobało. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś zobaczę twój komentarz na moim blogu :)
UsuńO Matulu, wilk będzie!
OdpowiedzUsuńTak strasznie się zacieszam, koooocham wilki!
Ale, ale. Ciekawe, jak zwykle, bardzo zainteresowała mnie syrena, choć wydaje się być trochę gburowata.
Czekam z niecierpliwością na next! W dupie się aż przewraca...
Siemanko!
Haha. Ty wariatko. Dziękuję za komentarz :)
UsuńKiedy nowy wpis? Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńDo niedzieli powinien się pojawić. Jest już napisany i wymaga tylko jeszcze drobnych poprawek, które mi się nasuną. Dziękuję za tyle cierpliwości i zainteresowanie :)
UsuńŻyczę miłego wieczorku :P