Stanęła w przedpokoju przed schodami.
Czego szukać, zastanawiała się.
Spojrzała na stojącą po jej
prawej stronie komodę. Stał na niej telefon stacjonarny z bezprzewodową
słuchawką. Tuż obok leżała książka telefoniczna na białej serwetce.
Nad komodą wisiało lustro w zdobionej ramie.
Spojrzała na swoje odbicie. Jej ciemne
włosy, nieco potargane, delikatnie spadały na ramiona. Oczy świeciły jak dwa
małe świetliki.
Przyjrzała się bardziej. Zauważyła coś
niezwykłego. Tuż pod źrenicami, na błękitnej jak lazur tęczówce pojawiły się dwie,
malutkie, pulsujące, czarne kropki.
Poczuła, że widzi coraz więcej szczegółów. Potrafiła
rozróżnić pojedyncze włosy na jej głowie, a nawet dałaby radę je wszystkie
natychmiast policzyć. Dostrzegła kurz osiadający na lustrze i ślady palców na
szkle, delikatne linie papilarne. Zobaczyła maleńkie dziurki w drewnianej ramie
lustra, które z biegiem lat wydrążyły termity.
Spojrzała jeszcze raz na swoje oczy, lekko
je mrużąc. Utwierdziła się w przekonaniu, że to niestety nie było przewidzenie.
Te punkciki istniały. Przecież to było niemożliwe.
Widziała osobne linie różnych odcieni
niebieskiego jej tęczówki, które łączyły się razem, tworząc niepowtarzalny
kolor.
Atak, pomyślała natychmiast i serce zaczęło
bić mocnej.
Gwałtownie wzięła głęboki wdech i jeszcze
raz zafascynowana wróciła do punktu zaczepienia.
Nigdy nie widziała niczego podobnego. To
było coś co ją wyróżniało.
Może to choroba, przyszło jej do głowy.
Serce już bijące swoim rytmem
znów straciło właściwe tempo.
Może jestem chora, myślała.
Przełknęła nerwowo ślinę i błyskawicznie
zamknęła oczy, zaciskając mocno powieki. Odwróciła głowę na prawo w stronę
drzwi. Zacisnęła wargi i kolejny raz wzięła głęboki wdech. Powoli się
uspokajała. Wargi przestawały drżeć i rozluźniała zaciśniętą szczękę.
Pomyślała, że jak mimowolnie się uśmiechnie
to będzie jej lżej i zadziałało. Poczuła się lepiej, ale wymuszony uśmiech
szybko zgasł.
Każdy atak był bardzo stresujący. Nie
wiedziała, co się z nią dzieje. Nie chciała widzieć tylu szczegółów na raz, co
ją przytłaczało i dezorientowało. Nie nadążała nad kodowaniem tego wszystkiego
i rozpoznaniem maleńkich, wcześniej niedostrzegalnych rzeczy. Najdrobniejszy
szczegół był okropnie przerażający.
Była już niemal spokojna i chciała otworzyć
oczy, kiedy nagle do jej uszu dotarła fala głośnych, niezidentyfikowanych
dźwięków.
Szybkim ruchem zakryła dłońmi uszy. Chciała
się schować, odgrodzić, odseparować. Pragnęła uciec. To nie bolało. To coraz
bardziej szokowało. Znajdowała się w nieznanym, innym świecie. To tak jakby
dopiero co się narodziła i próbowała poznać wszystko na nowo. Dokładnie tak
jakby walczyła z nieokiełznanym bykiem, który w ciągu sekundy pokazuje coś
nowego, chcąc ją zniszczyć.
Serce znów zaczęło jej walić jak młotem.
Powoli brała każdy kolejny wdech. Trwało to dobre kilka minut zanim znów się
uspokoiła i powoli zsunęła dłonie z uszu.
Wszystko jakby zostało uporządkowane. Jej
umysł po kolei rozpoznawał dźwięki i podporządkowywał je do źródła. Rozpoznała
odgłos skrzypiącego łóżka na górze. Usłyszała wiejący wiatr na dworze.
Rytmicznie uderzające fale o brzeg wydawały się być tak niemiłosiernie głośne,
że nie potrafiła skupić się na niczym innym, ale jakimś sposobem udało jej się
go odepchnąć. Gdzieś w dali patyk pukał o szybę w oknie. Zaskrzeczał ptak.
Kapnęła kropla wody. Euralia oddychała miarowo na górze, wciągając i
wypuszczając powietrze ze świstem, a jej serce pukało niczym mały bębenek.
Nagle wszystko zaczęło cichnąć. Nastała
cisza. Została pustka.
Przerażona i zdezorientowana otworzyła oczy.
Wszystko wróciło do porządku. Jej wzrok i
słuch znów funkcjonowały normalnie. Wpatrywała się bezmyślnie w drzwi szafy,
stojąc tyłem do lustra. Nie potrafiła zrozumieć, co się stało, a najbardziej przerażały
ją kropki na oczach. Było w nich coś niezwykłego, cos nietypowego, strasznego i
intrygującego zarazem.
Wypuszczając powietrze z płuc, podjęła
wyzwanie i odwróciła się z powrotem do lustra. Spojrzała na swoje oczy i nie
dostrzegła nic niepokojącego. Uspokoiła się, ale jednocześnie rozczarowała.
Co to znaczy, pomyślała.
Odciągając wzrok od odbicia, ruszyła w
kierunku schodów i tuż przed nimi skręciła w prawo. Przeszła do jadalni.
Po prawo było okno z
zaciągniętą, jak zazwyczaj, do połowy roletą. Pod nim stał stół i cztery
krzesła.
Szła na przód, dochodząc do blatu,
oddzielającego kuchnię od jadalni. Na wprost była kuchenka z wiszącym nad nią
okapem. Po lewo stała lodówka. Po prawo bliżej kolejnego okna była zmywarka.
Tutaj raczej też nic nie znajdę, pomyślała i
skierowała się na lewo, wchodząc do salonu. Znajdowała się w nim kanapa i dwa
fotele, telewizor, stolik do kawy. Po lewo od wejścia, pod ścianą stał regał, a
na nim mnóstwo kuferków, figurek, kilka kwiatków i książek, parę filmów na DVD,
zegar i wiele innych drobiazgów. Na wprost były drewniane schody, a pod nimi
stała witryna z ozdobną zastawą stołową.
Doszła do wniosku, że jeśli coś znajdzie to
tylko na regale. Powoli przeczytała i przeanalizowała każdy tytuł książki i
stwierdziła, że na nic się to nie przyda, bo były one fabularne, romanse,
przygodowe i kryminalne. Zaczęła więc otwierać kolejno kuferki i przy każdym
zdumiewała się coraz bardziej i zastanawiała, ile kobieta jest w stanie mieć
biżuterii. Otworzyła ostatni i zaskoczyło ją, że nie było tam korali,
bransoletek, kolczyków itd., lecz listy. Cały plik listów, a wszystkie
zaadresowane do jej mamy jakim starannym, odręcznym pismem pełnym rozmaitych
wywijasów.
Poczuła, że właśnie przez przypadek
natrafiła na coś o czym nie powinna wiedzieć. Przełknęła nerwowo ślinę, walcząc
z ciekawością i w końcu przegrana chwyciła pierwszą kopertę z brzegu. Wysunęła
kartkę i zaczęła po cichu czytać.
Czuła, że nie powinna tak postępować, ale nie
mogła tego zignorować.
W jej głowie pojawiła się myśl, że jej mama
może miała kogoś. To byłoby takie romantyczne, gdyby pisali do siebie listy.
Może ona kogoś bardzo kochała i bała się reakcji córek, dlatego ukrywała to
przed nimi. Mina jednak jej zrzedła, gdy okazało się, że list jest od kobiety.
Z treści nie udało jej się wywnioskować, kto to był. Była mowa o ich kontaktach
między sobą. Tamta pisała, że bardzo ją kocha i przeprasza. Prosiła o zwyczajną
rozmowę. Chciała się spotkać w kawiarni i porozmawiać. Pragnęła coś wyjaśnić,
ale nie precyzowała tego bardziej.
Lila miała mętlik w głowie. Nie miała
pojęcia o co chodziło i czuła, że powinna to wszystko zostawić i zapomnieć. Jednak
nie potrafiła.
Usłyszała kroki na schodach wieżyczki. W
tempie błyskawicy wsunęła kartkę do koperty i schowała w kuferku. Zatrzasnęła
wieko, potrącając przy tym jedną z figurek. Dama z gliny w pięknej, czerwonej
sukni i białym kapeluszu, z parasolką w tym samym kolorze zachwiała się i
zsunęła z półki. Dziewczyna nerwowo złapała ją w ostatnim momencie i postawiła
z powrotem na swoim miejscu. Następnie po cichu w szybkim tempie zaczęła
wycofywać się w kierunku drewnianych schodów. Gdy poczuła kant stopnia
wbijającego się w jej łydkę, odwróciła się i wbiegła na górę.
Stanęła na środku umalowanej na jasnofioletowo
sypialni. Po prawej było dwuosobowe łóżko z białą kołdrą i fioletowymi
poduszkami, a przy nim dwie szafki nocne. Na jednej z nich stała lampka, a na
drugiej budzik.
W pokoju były dwa okna: jedno nad łóżkiem, a
drugie wychodziło na podwórze, czyli znajdowało się dokładnie na wprost Lili.
W rogu był kominek, a przy nim dwa fotele z
kremowej skóry. Obok nich był regał, dalej lustro i szafa.
Skupiła się na półkach regału. Były na nich
figurki, książki, ale tym razem naukowe (słowniki, encyklopedie, atlasy itp.),
kolejna porcja filmów na DVD i albumy z fotografiami.
Wysunęła pierwszy z nich i usiadła w fotelu,
rozkładając go na kolanach. Przerzuciła pierwszą białą błonkę i spojrzała na
zdjęcia. Była na nich niewątpliwie Euralia i nie było mowy o pomyłce. Dziecko
leżało w beciku z wyhaftowanym imieniem, na łóżku szpitalnym, tuż przy
wyczerpanej, bladej matce.
Następne zdjęcie również było w szpitalu.
Tym razem mama była w znacznie lepszej kondycji, a na fotografii pojawił się
też ojciec.
Kilka następnych zdjęć również upamiętniało
sceny z życia Euralii. Dziewczynka jest przewijana, ubierana, karmiona. Leży w
łóżeczku, nosidełku, wózku. Zaczyna siadać, czołgać się, raczkować i wreszcie
chodzić. Od tego momentu w albumie zaczęły pojawiać się też fotografie
upamiętniające sceny z życia również Lili.
Dziewczyna już wcześniej oglądała albumy.
Kiedy to robiła dręczyła ją myśl, że faktycznie została adoptowana.
Przecież wszystko na to wskazuje, myślała.
Nie chciała jednak się nad tym dłużej
zastanawiać. Bała się po prostu spytać, a bardziej uciekała przed odpowiedzią i
prawdą. Nie chciała, aby jej dotychczasowe życie uległo zmianie. Nie
dopuszczała innej możliwości, niż urodzenie się i wychowanie w tej rodzinie.
Nie było mowy o innej historii. Nie chciała! Cierpiała! Bała się! Chowała się
przed prawdą.
Łza
spłynęła po jej policzku i wierzchem dłoni natychmiast ją otarła. Zatrzasnęła
stronnice albumu i spokojnie odłożyła go na półkę, próbując odrzucić od siebie
wszystkie wątpliwości i nagłe przemyślenia. Zamknęła oczy i zacisnęła wargi.
Wzięła głęboki wdech. Zrezygnowana i nie całkiem spokojna zeszła na dół.
Spodziewała się, że trafi na Euralię. Z podniesioną głową, pewna siebie
przeszła do jadalni i ze zdziwieniem odkryła, że jej siostry tam nie ma.
Weszła więc na górę. Minęła drzwi do swojego
pokoju i pokonała następną serię drewnianych schodków. Przemknęła obok drzwi do
łazienki i po przebiegnięciu kolejnych stopni stanęła przed drzwiami do
biblioteki. Wtopiła wzrok w niezniszczone drewno i zamarła w bezruchu.
Rany, przecież tam jest cała sterta książek
do ogarnięcia, pomyślała. Zrobię to później.
Wbiegła dalej po dwukrotnej serii stopni
znalazła się na samej górze przed drzwiami do małego pokoiku w wieżyczce.
Chwyciła za klamkę i weszła do środka.
Pokoik był mały z drewnianą podłogą i
pomalowanymi na żółto ścianami. Po lewo w rogu znajdowały się schody, dokładnie
takie same jak te do sypialni, bez poręczy, drewniane. Okna wychodziły na trzy
strony świata: na morze po lewej stronie willi, na podwórze za willą i na las
po prawej. Pod ścianą z drzwiami znajdowała się stara, drewniana komoda z
szufladami. Pod oknem, wychodzącym na morze stało biurko. Obok okna
wychodzącego na las stał regał, a po drugiej stronie lustro. Przy oknie
wychodzącym na podwórze stał stary, duży, tykający, z ruszającym się długim
wahadłem zegar.
Lila rzuciła szybkie spojrzenie na regał i
wyjęła z niego jedną książkę. Usiadła za biurkiem i przeczytała powoli tytuł:
,,Zwierzęta leśne’’.
Wilk niewątpliwie był jednym z nich.
W spisie treści spróbowała odszukać białego
wilka, ale nie było przewidzianego dla niego odrębnego rozdziału. Przerzuciła,
więc kilka kartek i otworzyła na stronie zatytułowanej ,,wilk’’. Zupełnie nie
wiedziała czego szukać, więc najpierw rzuciła wzrokiem na podtytuły. Zatrzymała
się na ,,Wilk w kulturze’’. Zaczęła czytać:
-,,Dostrzeżono charakterystyczne cechy
wilka, takie jak niezależność, zamiłowanie do wolności i bezkresnych
przestrzeni, drapieżność, siłę, zdolność do zachowań społecznych, oraz skojarzono
wilcze wycie z Księżycem.
W niektórych kulturach usiłowano w sposób
magiczny pozyskać siłę wilka, obdarzyć nią myśliwych. Wilcze kły pełniły często
funkcję amuletów, wilcze skóry przywdziewali szamani i wróżbici podczas
obrzędów.
W wielu kulturach wilk uosabiał siły
demoniczne lub sam był demonem.
W kulturach azjatyckich dla odmiany wilk
postrzegany jest pozytywnie. Mongołowie i część ludów tureckich uważają wilka
za swego mitycznego przodka.”
Wilk to niewątpliwie stworzenie związane z
magia, pomyślała. To jest jakiś trop! Tylko gdzie szukać figurki?
Stwierdziła, że nic więcej nie dowie się z
tej książki, więc odłożyła ją na miejsce. Podchodząc do schodków, prowadzących
na wyższą część pokoju zauważyła na ścianie obraz z prześladującym ją leśnym
drapieżcą. Zwierzę siedziało w lesie pomiędzy drzewami i wpatrywało się w nią
ciekawskim wzrokiem. Lila po części zignorował ten malunek, nie dostrzegając
nic ciekawego i weszła po schodkach. Stamtąd okrągłe, dachowe okna wychodziły
już na cztery strony świata. Zaczęło się ściemniać, więc dziewczyna zapaliła
stojącą lampę.
Pokój był skośny. Mieściły się w nim niskie
meble: fotele, stolik do kawy, kilka kwiatków, radio i półka ze starymi
gazetami.
Dziewczyna od razu chwyciła plik gazet i
rozłożyła je na podłodze. Gazety lokalne o nazwie ,,Wenet” były biało-czarnymi
informatorami miejscowej ludności.
Zaczęła przeglądać każdą po kolei i wreszcie
natrafiła na coś ciekawego.
-,,Trop wilka.’’ – czytała na głos. -,, W
ostatnich dniach w lesie zauważono ślady watahy wilków. Wydarzenie jest bardzo
niepokojące. Od wieków nie było ich w tym miejscu. Nikt nie wie skąd się tam
wzięły i czego szukają. Prawdopodobnie, po drugiej stronie są wystrzeliwane i
ratują się ucieczką. Nie wykluczone, że zwierzęta są wygłodzone. Prosimy
zachować ostrożność!’’
Lila sprawdziła datę wydania tego numeru.
Jeszcze tu nie mieszkałyśmy, zauważyła.
Zaczęła zbierać gazety z podłogi i układać
je z powrotem na właściwym miejscu.
Gdzie szukać?, myślała nerwowo. No gdzie?
Jakaś wskazówka? Podpowiedź? Cokolwiek?
Nagle dostała olśnienia i wręcz podskoczyła
z radości.
-Rany jaka ja byłam głupia! – wykrzyknęła. –
Gdzie można szukać wilka, jak nie w lesie? – spoważniała. – Dobra, żart.
A co jeśli nadal jest tam ta
wataha, dodała w myślach i zgasiła lampkę.
Po ciemku zaszła na sam dół i w samotności
zjadła kolację. Potem poszła się umyć i przebrana w piżamę weszła do swojego
pokoju. Zastała w nim chrapiącą Euralię i z uśmiechem na twarzy popatrzyła
zatroskana na swoją siostrę.
Nie chciała nic wiedzieć o swojej
przeszłości. Pragnęła gnać przed siebie i dbać tylko o przyszłość. Nigdy nie
mogłaby stracić swojej ukochanej siostrzyczki.
Ucałowała Euralię w czoło i wyszeptała jej
do ucha odgarniając jej włosy:
-Przepraszam. Śpij dobrze. Słodkich snów.
Położyła się do łóżka i szybko zasnęła.
---------------------------------------
Dziękuję wszystkim za cierpliwość. Nowa szkoła, obowiązki i wyzwania mnie lekko mówiąc przytłoczyły. Nie mogłam kompletnie znaleźć czasu, a nie wspominając o momencie, w którym mogłabym pomyśleć o tym co stworzę. Moje opowiadanie jest już w zaawansowanym stopniu na komputerze. Na bloga wstawiam materiał uprzednio go przekształcając. Ten rozdział jest nowo stworzony i wcześniej nie planowany. Mam nadzieję, ze wam się spodoba.
No cóż... Coraz lepiej, ale tytuł rozdziału dość słaby. Nie lubię tytułów, po których można się już wszystkiego spodziewać. Figurki, Wilki... Orginalne, co tydzień sprawdzam, czy nie ma nowego posta więc... Tak, udało ci się mnie oczarować :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz i będę zwracać większą uwagę na tytuły rozdziałów :)
UsuńProszę bardzo. Sama piszę, na blogu powinnien się pojawić jutro mój nowy wpis i zawsze miałam problem z tytułami rozdziałów, więc zwykle po prostu jest napisane Rozdział 1 i... sprawa załatwiona.
OdpowiedzUsuńRzecz w tym, żew Internecie trudno jest zrobić na kimś wrażenie i chwytliwe tytuły bardzo się przydają.... :-)
Dziękuję za szczere rady :)
UsuńI jeszcze jedno. Pierwsze rozdziały mają dobre nazwy (perfumy, kroki) ale zauważ, że na początku prawie każdy tytuł jest dobry, bo czytelnik JESZCZE nie zna tego świata. Ale już po siedmiu rozdziałach wiem już mniej więcej co zrobi Lily (a tak z innej beczki, Euralia to Eulalia tylko że z "r", czy tak jakoś wyszło?), wiem jakie jest otoczenie to jeżeli podasz mi na tacy wszystko co będą robić to to wygląda jak plan ogólny na polskim:
OdpowiedzUsuń1. Syrena
2. Wypadek
3. Przeszukanie
Itd. Mam nadzieję, że pomogłam :-)
Tak pomoglaś. Dziękuję <3
UsuńA co do Euralii to tak jakoś wyszło. Nie miałam skojarzenia z Eulalią.
Bardzo, tak naprawdę bardzo mnie urzekłaś tym opowiadaniem! dodaję do listy czytelniczej . :D
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam do mnie ! http://rainydarknesswiththebookodshadow.blogspot.com/
Dziękuję :)
Usuń