sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 8: Niezliczona ilość kątów

   Stanęła w przedpokoju przed schodami.
   Czego szukać, zastanawiała się.
Spojrzała na stojącą po jej prawej stronie komodę. Stał na niej telefon stacjonarny z bezprzewodową słuchawką. Tuż obok leżała książka telefoniczna na białej serwetce.
   Nad komodą wisiało lustro w zdobionej ramie.
   Spojrzała na swoje odbicie. Jej ciemne włosy, nieco potargane, delikatnie spadały na ramiona. Oczy świeciły jak dwa małe świetliki.
   Przyjrzała się bardziej. Zauważyła coś niezwykłego. Tuż pod źrenicami, na błękitnej jak lazur tęczówce pojawiły się dwie, malutkie, pulsujące, czarne kropki.
   Poczuła, że widzi coraz więcej szczegółów. Potrafiła rozróżnić pojedyncze włosy na jej głowie, a nawet dałaby radę je wszystkie natychmiast policzyć. Dostrzegła kurz osiadający na lustrze i ślady palców na szkle, delikatne linie papilarne. Zobaczyła maleńkie dziurki w drewnianej ramie lustra, które z biegiem lat wydrążyły termity.
   Spojrzała jeszcze raz na swoje oczy, lekko je mrużąc. Utwierdziła się w przekonaniu, że to niestety nie było przewidzenie. Te punkciki istniały. Przecież to było niemożliwe.
   Widziała osobne linie różnych odcieni niebieskiego jej tęczówki, które łączyły się razem, tworząc niepowtarzalny kolor.
   Atak, pomyślała natychmiast i serce zaczęło bić mocnej.
   Gwałtownie wzięła głęboki wdech i jeszcze raz zafascynowana wróciła do punktu zaczepienia.
   Nigdy nie widziała niczego podobnego. To było coś co ją wyróżniało.
   Może to choroba, przyszło jej do głowy.
Serce już bijące swoim rytmem znów straciło właściwe tempo.
   Może jestem chora, myślała.
   Przełknęła nerwowo ślinę i błyskawicznie zamknęła oczy, zaciskając mocno powieki. Odwróciła głowę na prawo w stronę drzwi. Zacisnęła wargi i kolejny raz wzięła głęboki wdech. Powoli się uspokajała. Wargi przestawały drżeć i rozluźniała zaciśniętą szczękę.
   Pomyślała, że jak mimowolnie się uśmiechnie to będzie jej lżej i zadziałało. Poczuła się lepiej, ale wymuszony uśmiech szybko zgasł.
   Każdy atak był bardzo stresujący. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie chciała widzieć tylu szczegółów na raz, co ją przytłaczało i dezorientowało. Nie nadążała nad kodowaniem tego wszystkiego i rozpoznaniem maleńkich, wcześniej niedostrzegalnych rzeczy. Najdrobniejszy szczegół był okropnie przerażający.
   Była już niemal spokojna i chciała otworzyć oczy, kiedy nagle do jej uszu dotarła fala głośnych, niezidentyfikowanych dźwięków.
   Szybkim ruchem zakryła dłońmi uszy. Chciała się schować, odgrodzić, odseparować. Pragnęła uciec. To nie bolało. To coraz bardziej szokowało. Znajdowała się w nieznanym, innym świecie. To tak jakby dopiero co się narodziła i próbowała poznać wszystko na nowo. Dokładnie tak jakby walczyła z nieokiełznanym bykiem, który w ciągu sekundy pokazuje coś nowego, chcąc ją zniszczyć.
   Serce znów zaczęło jej walić jak młotem. Powoli brała każdy kolejny wdech. Trwało to dobre kilka minut zanim znów się uspokoiła i powoli zsunęła dłonie z uszu.
   Wszystko jakby zostało uporządkowane. Jej umysł po kolei rozpoznawał dźwięki i podporządkowywał je do źródła. Rozpoznała odgłos skrzypiącego łóżka na górze. Usłyszała wiejący wiatr na dworze. Rytmicznie uderzające fale o brzeg wydawały się być tak niemiłosiernie głośne, że nie potrafiła skupić się na niczym innym, ale jakimś sposobem udało jej się go odepchnąć. Gdzieś w dali patyk pukał o szybę w oknie. Zaskrzeczał ptak. Kapnęła kropla wody. Euralia oddychała miarowo na górze, wciągając i wypuszczając powietrze ze świstem, a jej serce pukało niczym mały bębenek.
   Nagle wszystko zaczęło cichnąć. Nastała cisza. Została pustka.
   Przerażona i zdezorientowana otworzyła oczy.
   Wszystko wróciło do porządku. Jej wzrok i słuch znów funkcjonowały normalnie. Wpatrywała się bezmyślnie w drzwi szafy, stojąc tyłem do lustra. Nie potrafiła zrozumieć, co się stało, a najbardziej przerażały ją kropki na oczach. Było w nich coś niezwykłego, cos nietypowego, strasznego i intrygującego zarazem.
   Wypuszczając powietrze z płuc, podjęła wyzwanie i odwróciła się z powrotem do lustra. Spojrzała na swoje oczy i nie dostrzegła nic niepokojącego. Uspokoiła się, ale jednocześnie rozczarowała.
   Co to znaczy, pomyślała.
   Odciągając wzrok od odbicia, ruszyła w kierunku schodów i tuż przed nimi skręciła w prawo. Przeszła do jadalni.
Po prawo było okno z zaciągniętą, jak zazwyczaj, do połowy roletą. Pod nim stał stół i cztery krzesła.
   Szła na przód, dochodząc do blatu, oddzielającego kuchnię od jadalni. Na wprost była kuchenka z wiszącym nad nią okapem. Po lewo stała lodówka. Po prawo bliżej kolejnego okna była zmywarka.
   Tutaj raczej też nic nie znajdę, pomyślała i skierowała się na lewo, wchodząc do salonu. Znajdowała się w nim kanapa i dwa fotele, telewizor, stolik do kawy. Po lewo od wejścia, pod ścianą stał regał, a na nim mnóstwo kuferków, figurek, kilka kwiatków i książek, parę filmów na DVD, zegar i wiele innych drobiazgów. Na wprost były drewniane schody, a pod nimi stała witryna z ozdobną zastawą stołową.
   Doszła do wniosku, że jeśli coś znajdzie to tylko na regale. Powoli przeczytała i przeanalizowała każdy tytuł książki i stwierdziła, że na nic się to nie przyda, bo były one fabularne, romanse, przygodowe i kryminalne. Zaczęła więc otwierać kolejno kuferki i przy każdym zdumiewała się coraz bardziej i zastanawiała, ile kobieta jest w stanie mieć biżuterii. Otworzyła ostatni i zaskoczyło ją, że nie było tam korali, bransoletek, kolczyków itd., lecz listy. Cały plik listów, a wszystkie zaadresowane do jej mamy jakim starannym, odręcznym pismem pełnym rozmaitych wywijasów.
   Poczuła, że właśnie przez przypadek natrafiła na coś o czym nie powinna wiedzieć. Przełknęła nerwowo ślinę, walcząc z ciekawością i w końcu przegrana chwyciła pierwszą kopertę z brzegu. Wysunęła kartkę i zaczęła po cichu czytać.
   Czuła, że nie powinna tak postępować, ale nie mogła tego zignorować.
   W jej głowie pojawiła się myśl, że jej mama może miała kogoś. To byłoby takie romantyczne, gdyby pisali do siebie listy. Może ona kogoś bardzo kochała i bała się reakcji córek, dlatego ukrywała to przed nimi. Mina jednak jej zrzedła, gdy okazało się, że list jest od kobiety. Z treści nie udało jej się wywnioskować, kto to był. Była mowa o ich kontaktach między sobą. Tamta pisała, że bardzo ją kocha i przeprasza. Prosiła o zwyczajną rozmowę. Chciała się spotkać w kawiarni i porozmawiać. Pragnęła coś wyjaśnić, ale nie precyzowała tego bardziej.
   Lila miała mętlik w głowie. Nie miała pojęcia o co chodziło i czuła, że powinna to wszystko zostawić i zapomnieć. Jednak nie potrafiła.
   Usłyszała kroki na schodach wieżyczki. W tempie błyskawicy wsunęła kartkę do koperty i schowała w kuferku. Zatrzasnęła wieko, potrącając przy tym jedną z figurek. Dama z gliny w pięknej, czerwonej sukni i białym kapeluszu, z parasolką w tym samym kolorze zachwiała się i zsunęła z półki. Dziewczyna nerwowo złapała ją w ostatnim momencie i postawiła z powrotem na swoim miejscu. Następnie po cichu w szybkim tempie zaczęła wycofywać się w kierunku drewnianych schodów. Gdy poczuła kant stopnia wbijającego się w jej łydkę, odwróciła się i wbiegła na górę.
   Stanęła na środku umalowanej na jasnofioletowo sypialni. Po prawej było dwuosobowe łóżko z białą kołdrą i fioletowymi poduszkami, a przy nim dwie szafki nocne. Na jednej z nich stała lampka, a na drugiej budzik.
   W pokoju były dwa okna: jedno nad łóżkiem, a drugie wychodziło na podwórze, czyli znajdowało się dokładnie na wprost Lili.
   W rogu był kominek, a przy nim dwa fotele z kremowej skóry. Obok nich był regał, dalej lustro i szafa.
   Skupiła się na półkach regału. Były na nich figurki, książki, ale tym razem naukowe (słowniki, encyklopedie, atlasy itp.), kolejna porcja filmów na DVD i albumy z fotografiami.
   Wysunęła pierwszy z nich i usiadła w fotelu, rozkładając go na kolanach. Przerzuciła pierwszą białą błonkę i spojrzała na zdjęcia. Była na nich niewątpliwie Euralia i nie było mowy o pomyłce. Dziecko leżało w beciku z wyhaftowanym imieniem, na łóżku szpitalnym, tuż przy wyczerpanej, bladej matce.
   Następne zdjęcie również było w szpitalu. Tym razem mama była w znacznie lepszej kondycji, a na fotografii pojawił się też ojciec.
   Kilka następnych zdjęć również upamiętniało sceny z życia Euralii. Dziewczynka jest przewijana, ubierana, karmiona. Leży w łóżeczku, nosidełku, wózku. Zaczyna siadać, czołgać się, raczkować i wreszcie chodzić. Od tego momentu w albumie zaczęły pojawiać się też fotografie upamiętniające sceny z życia również Lili.
   Dziewczyna już wcześniej oglądała albumy. Kiedy to robiła dręczyła ją myśl, że faktycznie została adoptowana.
   Przecież wszystko na to wskazuje, myślała.
   Nie chciała jednak się nad tym dłużej zastanawiać. Bała się po prostu spytać, a bardziej uciekała przed odpowiedzią i prawdą. Nie chciała, aby jej dotychczasowe życie uległo zmianie. Nie dopuszczała innej możliwości, niż urodzenie się i wychowanie w tej rodzinie. Nie było mowy o innej historii. Nie chciała! Cierpiała! Bała się! Chowała się przed prawdą.
   Łza spłynęła po jej policzku i wierzchem dłoni natychmiast ją otarła. Zatrzasnęła stronnice albumu i spokojnie odłożyła go na półkę, próbując odrzucić od siebie wszystkie wątpliwości i nagłe przemyślenia. Zamknęła oczy i zacisnęła wargi. Wzięła głęboki wdech. Zrezygnowana i nie całkiem spokojna zeszła na dół. Spodziewała się, że trafi na Euralię. Z podniesioną głową, pewna siebie przeszła do jadalni i ze zdziwieniem odkryła, że jej siostry tam nie ma.
   Weszła więc na górę. Minęła drzwi do swojego pokoju i pokonała następną serię drewnianych schodków. Przemknęła obok drzwi do łazienki i po przebiegnięciu kolejnych stopni stanęła przed drzwiami do biblioteki. Wtopiła wzrok w niezniszczone drewno i zamarła w bezruchu.
   Rany, przecież tam jest cała sterta książek do ogarnięcia, pomyślała. Zrobię to później.
   Wbiegła dalej po dwukrotnej serii stopni znalazła się na samej górze przed drzwiami do małego pokoiku w wieżyczce. Chwyciła za klamkę i weszła do środka.
   Pokoik był mały z drewnianą podłogą i pomalowanymi na żółto ścianami. Po lewo w rogu znajdowały się schody, dokładnie takie same jak te do sypialni, bez poręczy, drewniane. Okna wychodziły na trzy strony świata: na morze po lewej stronie willi, na podwórze za willą i na las po prawej. Pod ścianą z drzwiami znajdowała się stara, drewniana komoda z szufladami. Pod oknem, wychodzącym na morze stało biurko. Obok okna wychodzącego na las stał regał, a po drugiej stronie lustro. Przy oknie wychodzącym na podwórze stał stary, duży, tykający, z ruszającym się długim wahadłem zegar.
   Lila rzuciła szybkie spojrzenie na regał i wyjęła z niego jedną książkę. Usiadła za biurkiem i przeczytała powoli tytuł: ,,Zwierzęta leśne’’.
   Wilk niewątpliwie był jednym z nich.
   W spisie treści spróbowała odszukać białego wilka, ale nie było przewidzianego dla niego odrębnego rozdziału. Przerzuciła, więc kilka kartek i otworzyła na stronie zatytułowanej ,,wilk’’. Zupełnie nie wiedziała czego szukać, więc najpierw rzuciła wzrokiem na podtytuły. Zatrzymała się na ,,Wilk w kulturze’’. Zaczęła czytać:
   -,,Dostrzeżono charakterystyczne cechy wilka, takie jak niezależność, zamiłowanie do wolności i bezkresnych przestrzeni, drapieżność, siłę, zdolność do zachowań społecznych, oraz skojarzono wilcze wycie z Księżycem.
   W niektórych kulturach usiłowano w sposób magiczny pozyskać siłę wilka, obdarzyć nią myśliwych. Wilcze kły pełniły często funkcję amuletów, wilcze skóry przywdziewali szamani i wróżbici podczas obrzędów.
   W wielu kulturach wilk uosabiał siły demoniczne lub sam był demonem.
   W kulturach azjatyckich dla odmiany wilk postrzegany jest pozytywnie. Mongołowie i część ludów tureckich uważają wilka za swego mitycznego przodka.”
   Wilk to niewątpliwie stworzenie związane z magia, pomyślała. To jest jakiś trop! Tylko gdzie szukać figurki?
   Stwierdziła, że nic więcej nie dowie się z tej książki, więc odłożyła ją na miejsce. Podchodząc do schodków, prowadzących na wyższą część pokoju zauważyła na ścianie obraz z prześladującym ją leśnym drapieżcą. Zwierzę siedziało w lesie pomiędzy drzewami i wpatrywało się w nią ciekawskim wzrokiem. Lila po części zignorował ten malunek, nie dostrzegając nic ciekawego i weszła po schodkach. Stamtąd okrągłe, dachowe okna wychodziły już na cztery strony świata. Zaczęło się ściemniać, więc dziewczyna zapaliła stojącą lampę.
   Pokój był skośny. Mieściły się w nim niskie meble: fotele, stolik do kawy, kilka kwiatków, radio i półka ze starymi gazetami.
   Dziewczyna od razu chwyciła plik gazet i rozłożyła je na podłodze. Gazety lokalne o nazwie ,,Wenet” były biało-czarnymi informatorami miejscowej ludności.
   Zaczęła przeglądać każdą po kolei i wreszcie natrafiła na coś ciekawego.
   -,,Trop wilka.’’ – czytała na głos. -,, W ostatnich dniach w lesie zauważono ślady watahy wilków. Wydarzenie jest bardzo niepokojące. Od wieków nie było ich w tym miejscu. Nikt nie wie skąd się tam wzięły i czego szukają. Prawdopodobnie, po drugiej stronie są wystrzeliwane i ratują się ucieczką. Nie wykluczone, że zwierzęta są wygłodzone. Prosimy zachować ostrożność!’’
   Lila sprawdziła datę wydania tego numeru.
   Jeszcze tu nie mieszkałyśmy, zauważyła.
   Zaczęła zbierać gazety z podłogi i układać je z powrotem na właściwym miejscu.
   Gdzie szukać?, myślała nerwowo. No gdzie? Jakaś wskazówka? Podpowiedź? Cokolwiek?
   Nagle dostała olśnienia i wręcz podskoczyła z radości.
   -Rany jaka ja byłam głupia! – wykrzyknęła. – Gdzie można szukać wilka, jak nie w lesie? – spoważniała. – Dobra, żart.
A co jeśli nadal jest tam ta wataha, dodała w myślach i zgasiła lampkę.
   Po ciemku zaszła na sam dół i w samotności zjadła kolację. Potem poszła się umyć i przebrana w piżamę weszła do swojego pokoju. Zastała w nim chrapiącą Euralię i z uśmiechem na twarzy popatrzyła zatroskana na swoją siostrę.
   Nie chciała nic wiedzieć o swojej przeszłości. Pragnęła gnać przed siebie i dbać tylko o przyszłość. Nigdy nie mogłaby stracić swojej ukochanej siostrzyczki.
   Ucałowała Euralię w czoło i wyszeptała jej do ucha odgarniając jej włosy:
   -Przepraszam. Śpij dobrze. Słodkich snów.
   Położyła się do łóżka i szybko zasnęła.



---------------------------------------
Dziękuję wszystkim za cierpliwość. Nowa szkoła, obowiązki i wyzwania mnie lekko mówiąc przytłoczyły. Nie mogłam kompletnie znaleźć czasu, a nie wspominając o momencie, w którym mogłabym pomyśleć o tym co stworzę. Moje opowiadanie jest już w zaawansowanym stopniu na komputerze. Na bloga wstawiam materiał uprzednio go przekształcając. Ten rozdział jest nowo stworzony i wcześniej nie planowany. Mam nadzieję, ze wam się spodoba.

8 komentarzy:

  1. No cóż... Coraz lepiej, ale tytuł rozdziału dość słaby. Nie lubię tytułów, po których można się już wszystkiego spodziewać. Figurki, Wilki... Orginalne, co tydzień sprawdzam, czy nie ma nowego posta więc... Tak, udało ci się mnie oczarować :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz i będę zwracać większą uwagę na tytuły rozdziałów :)

      Usuń
  2. Proszę bardzo. Sama piszę, na blogu powinnien się pojawić jutro mój nowy wpis i zawsze miałam problem z tytułami rozdziałów, więc zwykle po prostu jest napisane Rozdział 1 i... sprawa załatwiona.
    Rzecz w tym, żew Internecie trudno jest zrobić na kimś wrażenie i chwytliwe tytuły bardzo się przydają.... :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. I jeszcze jedno. Pierwsze rozdziały mają dobre nazwy (perfumy, kroki) ale zauważ, że na początku prawie każdy tytuł jest dobry, bo czytelnik JESZCZE nie zna tego świata. Ale już po siedmiu rozdziałach wiem już mniej więcej co zrobi Lily (a tak z innej beczki, Euralia to Eulalia tylko że z "r", czy tak jakoś wyszło?), wiem jakie jest otoczenie to jeżeli podasz mi na tacy wszystko co będą robić to to wygląda jak plan ogólny na polskim:
    1. Syrena
    2. Wypadek
    3. Przeszukanie
    Itd. Mam nadzieję, że pomogłam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pomoglaś. Dziękuję <3
      A co do Euralii to tak jakoś wyszło. Nie miałam skojarzenia z Eulalią.

      Usuń
  4. Bardzo, tak naprawdę bardzo mnie urzekłaś tym opowiadaniem! dodaję do listy czytelniczej . :D
    W wolnym czasie zapraszam do mnie ! http://rainydarknesswiththebookodshadow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Proszę wszystkich czytelników (bo mam nadzieję, że jacyś są) o komentowanie. Dajcie mi znać co poprawić Dajcie sygnał, że jesteście. Każdy komentarz daje mi motywację do dalszego działania. Dzięki wam nie zniechęcam się. Dziękuję, że jesteście :)