środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 4: Srebrny pies




   Lila siedziała na swoim łóżku ze wzrokiem bezmyślnie wpatrzonym w okładkę ułożonej na kolanach księgi. Myślała nerwowo nad tym gdzie mogłaby znaleźć tak bardzo potrzebny jej teraz klucz. Jedną z jej najbardziej irytujących inne osoby cech charakteru była niecierpliwość. Wstała i zaczęła szybko krążyć po pokoju. Poruszała się od drzwi do biurka i od czasu do czasu wyglądała przez okno. Była piękna pogoda. Świeciło słońce i wiał ciepły wiaterek, jak to latem nad morzem.
   Poszła powrotem w kierunku drzwi, ale zatrzymała się przy regale stojącym naprzeciwko łóżka Euralii. Obejrzała dokładnie książki, kuferki z biżuterią i gumkami do włosów. Spostrzegła porozrzucane na półkach szczotki do włosów, a na samym dole leżała jej skarpetka, chociaż była przekonana, że zginęła podczas prania. Przeanalizowała po kolei zdjęcia i ruszyła dalej w kierunku drzwi.
   Za regałem wisiało lustro, więc rzuciła spojrzenie na swoje odbicie, po czym minęła szafę i została zatrzymana przez głos Euralii.
   Spojrzała nieprzytomnie na siostrę , która przerwała czytanie i utkwiła w niej swój wzrok. Uświadomiła sobie, że nie ma zielonego pojęcia co ta przed chwilą do niej powiedziała i wydobyła z siebie niepewne: ,,co?’’.
   -Musisz tak się kręcić? – spytała z rzucającym się w oczy zdenerwowaniem na twarzy.
   -Era, jak ty możesz tak leżeć i czytać w domu? Zobacz jaka ładna pogoda za oknem . Chodź przejdziemy się. – wypaliła, bo tak naprawdę myślami cały czas była gdzie indziej i nie potrafiła w żaden sposób skupić się na siostrze pokoju, czy czymkolwiek innym, co nie było pożądaną przez nią książką.
   Euralia zamknęła publikację, uśmiechnęła się w odpowiedzi na propozycję, przyjmując ją bez namysłu i bez słów.
   Poczuły ciepły, morski wiatr we włosach gdy wyszły na ganek przed domem.
   Podwórze Willi było duże: sad, ogród warzywny, Aleja Zakochanych, szklarnia i park.
   Lila oparła się o barierę zabezpieczającą urwisko. Spojrzała z żalem w dół na plażę. Chętnie zeszłaby na nią, ale nie było do niej dojścia. Ukradkiem zerknęła na willę. Duży budynek z prostokątną wieżyczką, w której była klatka schodowa, w centralnej części budynku.
   Euralia poszła do parku. Lila natomiast postanowiła pójść po Tajtiego.
   Odczepiła go od łańcucha. Pies siedział przez chwilę nieruchomo. Nie był pewny, czy już może sobie swobodnie pobiegać. Gdy tylko nadarzyła się okazja na ucieczkę i gdy przemknął mu koło nosa żółty motyl, pognał za nim w podskokach.
   Lila znudzona usiadła na drewnianych schodach przed domem.
   - Tajti! – zawołała zaniepokojona tracąc towarzysza z zasięgu wzroku.
   Po chwili przybiegł do niej kremowy pies rasy Golden Retriever. Na szyi miał brązową, skórzaną obrożę ozdobioną srebrną i złotą nicią. Do obroży doczepiona była blaszka w kształcie kości z napisem ,,Jestem Tajti. Oddaj mnie właścicielowi Willi * ”.
   Lila pogłaskała psa i przytuliła się do niego. Lubiła dotyk miękkiej, falistej sierści na policzkach.
   - Och Tajti! - mówiła do niego. – Co ja mam zrobić?
   Tajti usiadł przodem do dziewczyny i słuchał z zainteresowaniem.
   -Tu coś nie gra. Ja to czuję i Euralia to czuje, ale jednocześnie… Oh! Ja chcę żeby nam się w końcu udało. – poczuła ogarniającą ją nadzieję. – Ja wiem, piesku, ja wiem, że dużo na tym zarobię. Mam przeczucie, instynkt, rozumiesz?
   -Lila, znów rozmawiasz z psem?- zawołał ktoś, a ta podskoczyła jak porażona, szukając posiadacza tego głosu.
   To była Euralia, która żwawym krokiem wracała z krótkiej przechadzki.
   Pies zlokalizował jej osobę od razu i podbiegł się przywitać, czego zdecydowanie nie wykonywał z gracją. Skoczył na nią z impetem, przewracając dziewczynę na trawę. Na jej twarzy namalowało się zdziwienie, trwoga, które przerodziło się w zakłopotanie.
   Lila podbiegła do niej momentalnie, odganiając i karcąc psa.
   -Nic ci nie jest? – zapytała niepewnie, bo Euralia najpierw cicho potem coraz głośniej zaczęła się śmiać.
   Lila nie mogła się powstrzymać od uśmiechu.
   - Może spacer po Alei Zakochanych? – zaproponowała po chwili, otrzepując bliźniaczkę z trawy.
   - Chętnie! – odparła rozpromieniona Euralia.
   Ruszyły równym tempem na przód. Zaczęły szybko jakąś rozmowę na temat obszarów znajdujących się w ich posiadaniu i sposobu ich zagospodarowania, gdy będą już miały na to jakiekolwiek środki. Temat szybko dobiegł do jednego z najczęściej powtarzanych, czyli jak poradzić sobie z kryzysem coraz bardziej ogarniającym ich rodzinę. Po Eurali od razu widać było skłonność do proszenia o pomoc ojca, na szczęście mama popierała zdanie Lili na ten temat i nie miała ochoty zdradzać tajemnicy miejsca ich zamieszkania w tej chwili ojcu.
   Nagle na samym środku drogi pojawił się Tajti, wybiegając z krzaków cały potargany. Stanął i zaczął ochoczo merdać ogonem.
   Lila podeszła do niego powoli.
   -Nie za dużo już nabroiłeś dzisiaj? – zapytała i usłyszała w odpowiedzi chichot Eurali.
   -Lila daj spokój, przestań do niego mówić. Dobrze wiesz, że nic nie rozumie. – powiedziała po chwili i stanęła obok niej.
   Tajti spojrzał na nią gniewnie, potem nieco radośniej na Lilę i zdecydował się położyć na ziemi między przednimi łapami posrebrzaną figurkę psa, która wysunęła się gładko z jego pyska.
   - O rety! Szukałam jej! – wykrzyknęła wniebowzięta Lila.
   Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wpatrywała się przez chwilę bez ruchu w przedmiot znaleziony przez Tajtiego. Zadawała sobie mnóstwo pytań i po raz kolejny nie potrafiła na nie odpowiedzieć. Po raz pierwszy od początku całej przygody poczuła lęk i obawy. Może faktycznie trzeba było to wszystko rzucić? Z drugiej jednak strony życie nauczyło ją aby nie poddawać się za żadną cenę.
   Spojrzała niepewnie na Euralię. Ta wzruszyła tylko ramionami i wyszeptała:
   -Rany! – ze zdumieniem na twarzy.
   Jej wzrok znów spoczął pomiędzy łapami cały czas zachęcającego ją w różny sposób do wzięcia zdobyczy psa. Machał radośnie ogonem, pomrukiwał ochoczo, rył piasek pazurkami i potrącał entuzjastycznie mokrym, świecącym się w promieniach słońca nosem posążek.
   - Chodźmy po księgę. – wydusiła w końcu Lila, biorąc głęboki pełen niepewności wdech i chwytając figurkę.
   Gdy tylko znalazły się na podwórzu przed willą, Lila pobiegła na górę po księgę. Po chwili usiadła na schodach przed domem razem z Euralią i dopasowały figurkę do metalowego zamka. Księga otworzyła się gwałtownie, przerzucając samowolnie kartkami, wyrzucając z siebie jedną z nich i zatrzaskując się z powrotem. Strona natychmiast została porwana przez podmuch wiatru i wzleciała wysoko, szybując na ich oczach coraz dalej.
   Lila poczuła jak serce wyrywa jej się z piersi, a zaskoczenie paraliżuje jej ciało. Była jakby w amoku, nie wiedząc co się dzieje, nie mogąc podjąć żadnego działania.
   Tajti zaszczekał z zapałem, podskoczył w mgnieniu oka w powietrze i rzucił się za latającą zgubą. Odczynił kilka sztuczek rodem z cyrku i pochwycił w paszczę kartkę.
   Lila zorientowała się wtedy, że wstrzymuje powietrze. Natychmiast je wypuściła i spróbowała uspokoić szalejące serce. Uśmiechnęła się, widząc zadowolonego z siebie i dumnie biegnącego w ich kierunku Tajtiego.
   - Daj! – powiedziała i otrzymała oślinioną kartkę. -,,Powiedz czego szukasz”.- przeczytała i przerwała oszołomiona. – Mamy mówić do książki? – zapytała siostrę z niedowierzaniem.
   - No, chyba. – jęknęła Euralia i doskonale było po niej widać, że nie może wszystkiego jeszcze przetrawić.
   - To absurd! – zanegowała Lila, spoglądając ukradkiem na siedzącego z boku psa.
   - Rzućmy zaklęcie, porozmawiajmy z książką! – zaśmiała się, ale niezbyt szczerze. – Lila daj spokój, widzisz, że to wszystko traci sens. Nie jestem w stanie tego pojąć, wytłumaczyć sobie to przekracza moje wyobrażenia. Co tu się kurna dzieje!? – wyrzuciła z siebie nagromadzenie emocji.
   -Szukam Łańcuszków. – rzuciła Lila do książki trochę poważnie, trochę na żarty i nie zauważając żadnej aktywności zaczęła się śmiać traktując swoje słowa jako dowcip.
   Wszystko faktycznie wychodziło poza ludzkie wyobrażenia. Lila miała bujną wyobraźnię, ale te sceny niczym filmowe w rzeczywistym życiu zupełnie jej nie pasowały.
   -Boże kochany, co ja tu robię? – wyszeptała do siebie i skryła twarz w dłoniach.
   Euralia wzięła kartkę do rąk i podłożyła ją pod słońce.
   -Skoro już bawimy się w filmy to może na całego, co? – zaproponowała ze śmiechem. – To się… - urwała, zamierając w bezruchu.
   Lila zaniepokojona nagłą ciszą odłożyła dłonie na kolana i zerknęła na siostrę, a potem na punkt, w którym utkwił jej wzrok. Zamurowało ją.
   Na kartce literka po literce zaczął pojawiać się napis.
   Odczuła podekscytowanie. Nie wierzyła w to co właśnie się dzieje. Atrament sympatyczny był tą całą magią zawartą w tym kawałku papieru.
   - ,,Księgo magicznych rzeczy jesteś nam potrzebna do odszukania informacji o..”-zaczęła czytać Euralia, która jako pierwsza była w stanie wydobyć z siebie słowo, a następnie dokończyła formułkę. – o kolorowych, magicznych łańcuszkach.
   Księga otworzyła się z impetem i zaczęła kartkować pospiesznie, a po chwili znieruchomiała na danej stronie.
   Lila odchrząknęła i wydusiła:
   -Co to było? – na jej twarzy po raz pierwszy pojawiło się przerażenie. – Co to u diabła było?!
   -Lila technologia idzie do przodu, nie wnikaj. – rzuciła bez namysłu Euralia i zaczęła czytać. - ,,Łańcuszki…’’
   Obie podskoczyły równo do góry gdy Tajti zaszczekał za ich plecami.  Obróciły się i zobaczyły psa całego w mące, cynamonie i miodzie. Wyglądał koszmarnie.
   -O mój Boże! – rzuciła Lila.
   -Jak mogłaś zapomnieć o zamknięciu drzwi? – rozzłościła się Euralia i zatrzasnęła książkę z hukiem.
   - Sorki Era. Chyba to ogarniemy do powrotu mamy? – powiedziała Lila ze skruchą, przepełniona nadzieją.
   Nie miała ochoty na karę. Nie chciała złościć już mającej wystarczająco dużo problemów mamy.
   - Myślę że razem tak. – uśmiechnęła się Era, ale złość nadal pozostawała gdzieś w jej wnętrzu i nie do końca udało jej się ją ukryć.
   Dziewczyny bardzo długo i starannie sprzątały dom. Zarówno Euralia jak i Lila nienawidziły tego obowiązku domowego. Po kilu godzinach zmęczenie zaczęło znacząco dawać się we znaki.
   Na koniec bliźniaczki miały umyć Tajtiego. Lila mozolnie, bez energii zeszła do piwnicy po wanienkę. Była bardzo roztargniona.
   Piwnica była ciemna, zastawiona od góry do dołu, wzdłuż i wszerz pudłami zarówno pustymi jak i wypchanymi po brzegi jakimiś bibelotami. Butelki czerwonego wina leżakowały na drewnianych regałach. Drewniana wanienka leżała pod jednym z nich.
   Lila dostała się tam w maksymalnie zwolnionym tempie. Olał ją każdy mięsień, a najbardziej chyba całe plecy i kolana. Stopy też dawały o sobie znać zmęczone nieustannym chodzeniem i podążaniem za śladami pozostawionymi przez psa na dywanach.
   Wanienka nie była ciężka. Dziewczyna podniosła ją w miarę sprawnie, ale natychmiast miała ochotę odłożyć czując przeżynający ból w łokciach. Już miała zręcznie opuścić to zaciszne pomieszczenie, ale jej wzrok padł na miejsce gdzie przed momentem stało drewniane naczynie. Odłożyła je z trzaskiem i ulgą na bok bez namysłu i ukucnęła. Spostrzegła brązową gałkę, która przymocowana była do podłogi. Pociągnęła za nią bezmyślnie, ciekawsko i otworzyła klapę, ale pod nią znajdowały się jeszcze trzy mniejsze drzwiczki.
   - No, które mam wybrać? – spytała sama siebie bez energii.
   - A ile ich masz? –spytał głos, dochodzący zza jej pleców.
   -Kto tu jest? – spytała i gwałtownie odwróciła się.
   -Spokojnie to tylko ja, Era. – odpowiedziała, stojąca za nią dziewczyna. – Długo nie wracałaś, więc pomyślałam, że …
   - Tak właśnie. Eh, nie ważne co myślałaś. Jestem cała i zdrowa.– przerwała jej Lila, bo w jej wnętrzu gotowała się ciekawskość i rozgorączkowanie. – Mam problem.
   - Środkową! – powiedziała Euralia i pociągnęła z uchwyt.
   Ich oczom ukazały się betonowe schody prowadzące w dół. Wewnątrz było ciemno i powiało chłodem oraz niestety stęchlizną, przez którą od razu zasłoniły sobie nosy.
   -Przykro mi Lila.. – zaczęła niespokojnie Era.
   -Mi też jest przykro. – odparła Lila, wysyłając siostrze całusa. – Sprawdzę to następnym razem. – uśmiechnęła się.
   Będąc już na dworze w pełnym słońcu, do którego oczy musiały przez chwilę przywyknąć, nalały wody do wanienki i dolały płynu do kąpania psów.
   Lila przyprowadziła Tajtiego na smyczy, lecz gdy pies zauważył wodę natychmiast zaczął wycofywać się, ciągnąc za sobą, opierającą się dziewczynę.
   - Co go napadło?- spytała.
   -Zdaje się, że nie lubi się kąpać. –odpowiedziała Era.
Tajti został zakupiony razem z domem. Dziewczyny nie wiedziały więc o nim jeszcze wszystkiego, tym bardziej, że nie miały okazji go jeszcze kąpać. Nikt nawet nie próbował, a nie było też takiej potrzeby.
   -Mam pomysł. – powiedziała Era i zniknęła w domu.
   Po chwili wróciła, niosąc w ręce piłkę.
   - Tajti aport! – krzyknęła i rzuciła piłeczkę do wanienki z wodą.
   Ciche, małe ,,plusk’’ i zabawka wylądowała z wanience.
   Lila spuściła psa ze smyczy.
   Tajti lekko się wahał, ale w końcu skuszony tym, że może być dobra zabawa, pobiegł do wanienki. W pewnym momencie chyba zmienił zdanie, bo zaczął gwałtownie hamować, ale nie było już miejsca i czasu. Z ogromnym pluskiem i chlapnięciem wylądował w wanience.
   Lila zaczęła się śmiać i podbiegła do trzęsącego się ze strachu psa. Uściskała go mocno i zaczęła głaskać. W między czasie chwyciła gąbkę i powoli przejeżdżała mu po grzbiecie.
   Po chwili pies przestał się bać i z radości uniósł jedną łapę i pacnął nią w wodę.
   Dziewczyny były całe mokre, ale pies został umyty i wyglądał znacznie lepiej niż przedtem. Lśnił w promieniach słońca i wydawał się być bardziej uradowany niż zazwyczaj.
   Na koniec bliźniaczki posprzątały po kąpieli i usiadły na schodach w słońcu, by trochę wyschnąć.
   -Uff… - westchnęła Lila pocierając czoło. – Dziś było za dużo pracy.
   - Zgadzam się z tym. – powiedziała Era, kiwając głową z uśmiechem na twarzy.
   Roześmiały się razem bez powodu, mrużąc oczy przed dogrzewającym słońcem i rzucając jakieś głupie teksty, z których każdy kolejny utrzymywał coraz dłużej wyśmienitą atmosferę.





* Imię właściciela Willi na urwisku Setar przed bliźniaczkami. Zniszczone.



 -------------------------------------
Starałam się jak mogłam. 
Zastosowałam akapity, tak jak radził mi to jeden pomocnik. Mam nadzieję, że dobrze to wyszło. 
Wydłużyłam rozdział. Chyba jest już odpowiedni. Jeśli nie to daj znać, a następny zrobię jeszcze dłuższy.
I nie przystałam na pomysł z powieszoną kobietą (za dużo brutalizmu w tak spokojnym opowiadaniu). 
Proszę was o oceny i rady, co jeszcze zmienić. Jak widać stosuję się do nich. 
Dajcie w komentarzach domysły co dalej.
I mam nadzieję, że nie zawiodłam. 
Czytelnicy bądźcie z tą stroną dalej. 
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale jakoś czas mi nie sprzyjał. :)

14 komentarzy:

  1. Eeh... Dobra, nawet się nie dziwię, że z tą babką nie wypaliło. No cóż... Bywa. :)
    Trochę zagmatwanie dałaś ten łańcuszek. Kiedy czytałam pierwszy rozdział, nie pomyślałabym, że to takie spokojne opowiadanie. Zawiało na samym początku strachem i niepewnością. Szkoda troszkę, ale i tak masz interesującą wyobraźnię, no bo nikt nie ma takiej samej.^^
    I takie '-Ojej!' mi się wyrwało, jak zobaczyłam, że dodałaś Angelo do swoich ulubieńców. Serdeczne dzięki. ^3^
    Życzę ci powodzenia, bo na prawdę ciekawie rozwija się twój blog.
    ~Powodzonka!!!
    :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Zagmatwanie'' - powiadasz. Akurat w tym rozdziale nie mogłam dojść do pełnej czytelności. Wiele rzeczy zmieniałam, żeby było jak najbardziej przejrzyste i ciekawe dla czytelnika, ale nie mogłam tego wyprostować. Przykro mi :(
      Będę starała się bardziej.
      I zasłużyłaś na znalezienie się na liście ulubieńców ^^

      Usuń
  2. W końcu nieco dłuższy rozdział :) Naprawdę się cieszę. Drażni mnie tylko, lekka prostota stylu pisania, (wiem wiem, marudzę) brakuje mi tu ... uczuć. Dziewczyny robią coś co, przyznam wciągneło mnie, ale nie wiem co przeżywają. Za dużo prostoty, za mało charakteru :/ Nie zniechęcaj się i postuj dalej. :)
    Zapraszam do siebie -> http://before-you-fall-down.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie marudzisz. Poproszę więcej takiego marudzenia. Dzięki Wam mój blog staje się bardziej przejrzysty dla czytelnika. Dzięki waszym komentarzom i poradom. W następnym rozdziale znajdziesz więcej uczuć. Obiecuję :)
      Dziękuję za Twój komentarz. :)

      Usuń
  3. Witam :) Odwiedziłam twojego bloga pierwszy raz i cieszę się,że tu trafiłam.Fajnie piszesz.Lekko się to czyta więc jest ok :) Życzę weny i wpadnę pewnie na następny rozdział. Przeczytam także poprzednie rozdziały,aby mieć jasność :) Pozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie,także na opowiadanie.Będzie mi miło jak odwiedzisz mojego bloga i zostawisz po sobie ślad,swoją opinię.Mam nadzieję,że ci się spodoba,bo to opowiadanie fantastyczne.A więc zapraszam http://otherviki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ty trafiłaś i zostawiłaś komentarz. Zajrzałam już na twojego bloga i pod pierwszym rozdziałem zostawiłam po sobie ślad. Zaczęłam czytać od początku żeby wiedzieć o co biega :)

      Usuń
  4. Przeczytałam wszystkie dotychczasowe rozdziały i jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej. Historia jest wciągająca, ale czegoś mi tu brakuje i tak jak Carlie S powiem, że nie ma tu emocji, a z chęcią dowiedziałabym się, co czują bohaterki. Myślę, że jak nad tym popracujesz, będzie znacznie lepiej. Życzę weny i zapraszam do siebie --> http://wpogonizawladza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorę się za pracę nad emocjami. Mam nadzieję, że nie zawiodę :)

      Usuń
  5. Tajti !Jak ja kocham tego psa ! Hmmm szkoda, że nie poszły zobaczyć co znajduję się na końcu tych schodów... :C Rozdział dłuższy i z tego powodu bardzo się cieszę ! :D Jak powiedziały moje poprzedniczki: brak opisów emocji! dodasz je do swojego opowiadania i będzie genialnie ! no więc biorę się z a czytanie następnego rozdziału ! :D
    Asikeo^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracuję nad tym wszystkim :) Jeszcze raz dziękuję za przybycie. Co do schodów to przecież musi być jakiś punkt zaczepienia, żeby zachęci do następnych rozdziałów. :P

      Usuń
  6. Dlaczego niby ten wpis dodałaś cztery dni temu?
    I - najpierw nazywasz psa Tajti, a potem "psem rasy Retriver". Rozumiem, że chcesz uniknąč powtórzeń, ale to jest odrobinkę sztuczne.
    II - Era zamknęła książkę, dziewczynki wyszły. Bez "dziewczynek' byłoby lepiej, poza tym, w ogóle w jakim one są wieku? Bo te "dziewczynki" coś tak dziewnie brzmią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia o co chodzi ci w pierwszym zdaniu (pytaniu) znajdującym się w twoim komentarzu.
      Tajti to imię psa o rasie Golden Retriever. Tak samo jak na co dzień spotykamy Kajtka rasy Owczarek Niemiecki. Tak samo jak nazywamy Alex psa rasy Husky.
      W tym rozdziale poświęciłam akapit na opisanie tego psa. Chciałam go przedstawić czytelnikowi. Dlatego przedstawiłam jego rasę. Co dałoby ci gdybym napisała że Tajti to duży, kremowy, o długiej sierści pies. Czy skojarzyłabyś jego rasę?
      Po drugie fakt. Teraz nie używam już takich określeń. Sęk w tym, że początek mojej historii pisałam 4 lata temu? Wtedy sama byłam dziewczynką i o nich też tak pisałam.
      Poza tym dziękuję za komentarz.

      Usuń
    2. Wolałabym dużego kremowego psa :-)
      Poza tym, rasy pisze się z dużej?

      Usuń
    3. Wszystkim nie dogodzisz. ;)
      Wydaje mi się, że nazwa rasy to nazwa własna i powinno się ją napisać z dużej litery :)

      Usuń

Proszę wszystkich czytelników (bo mam nadzieję, że jacyś są) o komentowanie. Dajcie mi znać co poprawić Dajcie sygnał, że jesteście. Każdy komentarz daje mi motywację do dalszego działania. Dzięki wam nie zniechęcam się. Dziękuję, że jesteście :)